Ministerstwo Edukacji Narodowej chce pomóc uczniom w łatwiejszym przyswajaniu wiedzy. Wymyślono więc, że w szkole podstawowej dzieci będą miały zintegrowane lekcje przyrody, zamiast chemii, biologii i geografii. Połączone przedmioty mogłyby wg rządu rozwiązać też problem wakatów. Część nauczycieli jest oburzona takim rozwiązaniem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jakiś czas temu padły informacje ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej, że być może w 2025 roku uczniowie szkół podstawowych będą uczyli się jednego przedmiotu zamiast trzech. Rząd ma bowiem pomysł, by w klasach IV-VIII szkoły podstawowej było zintegrowane nauczanie przedmiotów przyrodniczych. Zamiast biologii, geografii i chemii (a być może również fizyki) miałby być jeden przedmiot, przyroda, na którym uczniowie uczyliby się o różnych procesach, które są ze sobą powiązane w przyrodzie.
Wprowadzenie takiego pomysłu w życie mogłoby też pomóc na problem wakatów w szkołach: jeśli jeden nauczyciel (po doszkoleniu) mógłby prowadzić przyrodę, placówka nie potrzebowałaby oddzielnych pedagogów od biologii, chemii i geografii. Zaproponowane przez MEN rozwiązanie spotkało się ze strony nauczycieli z negatywną reakcją.
Jak podaje "Rzeczpospolita", pedagodzy obawiają się, że wprowadzenie przyrody (która obecnie jest tylko w IV klasie) spowoduje cięcia etatów i utratę przez nich pracy. Według portalu, Związek Nauczycielstwa Polskiego jest zdania, że takie pomysły na zmiany zawsze wywołują w pedagogach obawy. Bo przyroda może pomóc przy łataniu etatów w dużych szkołach i miastach, ale w przypadku mniejszych miejscowości, gdzie tych wakatów nie ma aż tak wielu, istnieje ryzyko zwolnień.
ZNP apeluje o rozwagę
– Mam czasami wrażenie, że te zmiany są projektowane z myślą o dużych miastach. Bo o ile np. w Warszawie są kłopoty z kadrą nauczycielską, zwłaszcza nauczycielami przedmiotów ścisłych, o tyle już na Podkarpaciu nauczycieli bywa nadmiar – mówił w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Karol Dudek-Różycki z Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych.
Choć wcześniej PSNPP było pozytywnie nastawione do zmiany, teraz zaznacza, że zmiana mogłaby się sprawdzić, jeśli zostanie gruntownie przemyślana dla różnych środowisk. Chodzi np. o to, by lekcji zintegrowanej przyrody było w przyszłości tyle samo godzin, co wszystkich scalonych przedmiotów, które prowadzone są obecnie. Portal zauważa, że najwięcej wakatów jest na Mazowszu i w okolicach Warszawy: "Przykładowo obecnie na Mazowszu mimo rozpoczęcia roku szkolnego poszukiwanych jest 18 biologów, 19 chemików, 17 geografów i aż 28 fizyków" – czytamy w artykule.
Natomiast na Podkarpaciu nauczycieli z takim samym wykształceniem potrzeba tylko 5 (w sumie). ZNP zaznacza, że zdaje sobie też sprawę, że nauczyciele biologii czy chemii będą musieli przejść dodatkowe szkolenia (lub studia podyplomowe), by móc uczyć zintegrowanej przyrody. Związkowcy chcą o te wszystkie kwestie dopytać MEN na planowanym spotkaniu dotyczącym scalenia przedmiotów przyrodniczych.