Brak empatii wydaje nam się daleki, ale samodzielne matki często spotykają się z falą krytyki i hejtu. Przykładem są komentarze pod wpisem na naszym Facebooku, gdzie wdowie internauci piszą: "Weź się do pracy". Niestety takie podejście pokazuje, jak bardzo oddaliliśmy się od wartości takich jak współczucie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Polska to kraj pełen kontrastów. Z jednej strony jesteśmy narodem, który w trudnych sytuacjach zrywa się do pomocy, zalewany empatią i współczuciem. Pomagamy powodzianom, wspieraliśmy uchodźców, staramy się wyciągać pomocną dłoń do każdego, kto jej potrzebuje.
Z drugiej jednak strony często w sytuacjach krytycznych brak nam zrozumienia, wychodzi z nas zawiść, brak wsparcia i znieczulica na krzywdę i trudności innych. Brak empatii staje się naszą narodową cechą – szczególnie widać to w internecie, gdzie w komentarzach zamiast wsparcia spotykamy się z krytyką, pogardą i bezwzględnością. Przykład? Chociażby komentarze pod wpisem na naszym Facebooku, który dotyczył listu samotnej mamy, wdowy.
Kobieta, która podzieliła się swoją trudną sytuacją, w odpowiedzi może przeczytać: "Nie narzekaj, weź się do roboty!". Samodzielne matki to grupa, która wyjątkowo często pada ofiarą takiej bezdusznej retoryki. Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak wielkim wyzwaniem jest wychowywanie dziecka (lub kilku dzieci) w pojedynkę, szczególnie gdy zmagamy się np. z żałobą po stracie męża. Właśnie wtedy, gdy najbardziej potrzebują wsparcia, zdarza się, że napotykają na ścianę obojętności i niezrozumienia.
"Pracuj, a nie płaczesz"
Pod naszym artykułem na Facebooku o samotnej mamie, która narzeka na wydatki związane ze szkołą dzieci, odbiorcy w ogóle nie poczuli, że powinni ją poklepać po ramieniu albo jakoś inaczej powiedzieć, że wierzą, że da radę. Nie. Zamiast tego w komentarzach możemy przeczytać:
"Ja jestem samotnym rodzicem, trzeba się wziąć do pracy, a nie płakać".
"Ale to nie jest obowiązkowe. Szkoła publiczna chyba jest bezpłatna?".
"Jeśli autorka jest wdowa, to ma rentę rodzinną, 800 plus, i jeszcze inne dodatki. Cholera jasna przestańcie się użalać".
Oczywiście pojawiają się też komentarze o tym, że składka na Radę Rodziców, wycieczki i wydatki nie są przecież aż tak wysokimi kwotami i nie są obowiązkowe. To jest jednak dosyć indywidualna kwestia, bo dla kogoś 100 zł może nie być dużą kwotą, a dla kogoś innego to pieniądze, za które można zrobić zakupy spożywcze na 2 dni. Podobnie z obowiązkiem: dzieci, które nie chcą odstawać od grupy i jest im przykro, kiedy nie jadą na wycieczkę jako jedyne z klasy.
Te komentarze pokazują, jak bardzo nasze społeczeństwo oddaliło się od wartości, które kiedyś były nam bliskie: solidarności, współczucia i pomocy innym w potrzebie. Zamiast pytać wdowę oskarżającym tonem, gdzie ma rentę po mężu i sugerować jej wzięcie się do pracy, wystarczyłoby nie pisać nic. Albo napisać, że to trudna sytuacja, ale zawsze są sposoby na wyjście na prostą (i tu jakiś podpowiedzieć).
"Weź się do roboty" – łatwe słowa, trudne realia
Znieczulica, czyli brak empatii, jest coraz bardziej widocznym problemem społecznym. Dotyka zarówno relacji międzyludzkich w świecie realnym, jak i wirtualnym. Internet staje się często miejscem, gdzie hejterzy mogą swobodnie wyładowywać swoje frustracje na innych. Łatwość, z jaką można zostawić anonimowy komentarz, sprawia, że coraz częściej zapominamy, że po drugiej stronie ekranu są prawdziwi ludzie, z prawdziwymi problemami.
Tu przykładem jest samodzielna matka, wdowa, ale takie słowa padają również w kierunku innych osób, które wydaje nam się, że np. są leniwe lub niezaradne życiowo. Tymczasem wiele z nich próbuje, jak może, radzić sobie w życiu, ale jakiegoś powodu im nie wychodzi. Mówienie komuś, aby wziął się do roboty, nie sprawi, że problemy tej osoby znikną.
Komentatorzy, którzy rzucają takie hasła, często nie mają pojęcia, jak wygląda codzienność samotnej matki, a tym bardziej wdowy. Być może sami nigdy nie musieli stawić czoła tak trudnej sytuacji – nie doświadczyli samotnego rodzicielstwa, braku wsparcia ze strony bliskich, finansowych trudności czy walki o godne życie dla swojego dziecka. Dla wielu z nich wydaje się, że wystarczy "wziąć się w garść" i wszystkie problemy znikną. Jednak czasami rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana.