Nowy rok szkolny, nowa – uszczuplona – podstawa programowa, nowe podręczniki? Z takiego założenia wychodzi wielu rodziców, wprowadzonych w błąd przez niektóre szkoły, ale i wydawnictwa. Głos zabrało Ministerstwo Edukacji Narodowej, ale wątpliwości pozostały. Czy można nadal korzystać ze starych podręczników szkolnych? Wyjaśniamy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od roku szkolnego 2024/2025 obowiązuje uszczuplona o 20 proc. podstawa programowa. Ta zmiana wywołała niemałe zamieszanie związane z podręcznikami szkolnymi. O ile uczniowie szkół podstawowych mają zagwarantowane darmowe podręczniki, o tyle uczniowie szkół średnich muszą je kupować we własnym zakresie.
Ceny nowych podręczników są wysokie, jeden kosztuje średnio 50 zł, te do języków w zestawie z zeszytem ćwiczeń ponad 100. Łatwo więc obliczyć, że na komplet nowych książek do liceum czy technikum trzeba wydać kilkaset złotych. Samych podstawowych przedmiotów jest 12.
Podręcznik sprzedam/kupię tanio
Rodzice i uczniowie ratują się więc zakupem używanych podręczników. To rozwiązanie korzystne dla obu stron: młodzież zarabia na sprzedaży książek z ubiegłego roku szkolnego, rodzice cieszą się, że mogą zaoszczędzić kilkaset złotych. Ceny podręczników z drugiej ręki wahają się od 10 do średnio 30 zł, droższe są te do nauki języków obcych – lecz wciąż przynajmniej o połowę tańsze niż nowe.
I tu wkracza zmiana podstawy programowej. – Moja córka nie może sprzedać podręczników z poprzedniej klasy, bo na liście dla tegorocznych pierwszych klas są nowe numery dopuszczeń – mówi mama tegorocznej uczennicy drugiej klasy liceum. Jest jednak, jak wielu innych rodziców, którzy dają upust frustracji związanej z potrzebą zakupu nowych podręczników, w błędzie.
MEN o podręcznikach 2024/2025
MEN stawia sprawę jasno: nadal obowiązują stare podręczniki. W komunikacie na stronie resortu czytamy: "(...) informujemy, że nie zostały dopuszczone do użytku szkolnego żadne zaktualizowane podręczniki, które miałyby uwzględniać zmiany w podstawach programowych".
Ministerstwo po raz kolejny podkreśla, że zmiany w podstawach programowych zostały przygotowane tak, aby nie było konieczności wymiany podręczników. "Dotychczasowe podręczniki zawierają wszystkie treści nauczania określone w podstawie programowej odpowiedniej dla danego typu szkoły i danych zajęć edukacyjnych. Status podręczników wpisanych do Wykazu podręczników dopuszczonych do użytku szkolnego do kształcenia ogólnego w latach ubiegłych pozostaje zatem aktualny, i nie ma potrzeby wyboru nowych lub korzystania z nowych wersji podręczników", czytamy w komunikacie.
Ministra edukacji Barbara Nowacka zaapelowała nawet do rodziców na platformie X. "Uważajcie na oszustów naciągaczy, którzy twierdzą, że zmiany wymagają nowych podręczników!", napisała.
MEN swoje, rynek swoje
Skąd więc to zamieszanie wokół podręczników? Poniekąd wynika ono z faktu, że rodziców wprowadzają w błąd… inni rodzice, szczególnie w dyskusjach w mediach społecznościowych. W szerzeniu dezinformacji udział brały też niektóre szkoły. Być może nie ze złej woli, lecz niewiedzy.
– (…) cały czas przychodzą do mnie rodzice i pytają o książki z nową podstawą. A takich nie ma i nawet ministerstwo edukacji apeluje, że książki z poprzednich lat są dobre – mówi poznańskiej "Gazecie Wyborczej" Marta Jaśkowiak, właścicielka księgarni. Niektórzy klienci informują, że takie wytyczne widniały w spisach podręczników w szkołach ich dzieci.
Nieuczciwe praktyki?
Dodatkowo rodzic poszukujący podręczników dla dziecka, bez wątpienia natknie się w internecie na reklamę jednego z głównych wydawców podręczników szkolnych, z której dowie się, że nowe podręczniki są lepsze, bo zawierają aktualne treści i wymagania. Na nowych wydaniach niektórych podręczników widnieje adnotacja: "Edycja 2024". Łatwo w tej sytuacji pomyśleć, że trzeba zaopatrzyć dziecko właśnie w taką książkę.
– Korzystam z podręczników wydawnictwa Nowa Era. (…) jeszcze w czerwcu szkołę odwiedził przedstawiciel wydawnictwa i zapowiedział, że szykowane są nowe wydania. Zapowiedział też, że jeśli chcemy otrzymać darmowe nowe podręczniki, musimy wpisać w spisie podręczników, że obowiązuje wydanie z 2024 roku – mówi Alicji Lehmann, dziennikarce "Gazety Wyborczej", pragnąca zachować anonimowość nauczycielka.
Rzeczniczka Nowej Ery Agnieszka von Mallek zaprzecza w rozmowie z "Wyborczą", jakoby przedstawiciele handlowi wydawnictwa obiecywali szkołom darmowe podręczniki dla nauczycieli, jeśli ci w szkolnym spisie podręczników jako obowiązkowe umieszczą właśnie nowe wydania.
Nauczyciele mówią coś innego. W SMS-ie wysłanym do dziennikarki "Wyborczej" nauczycielka pisze: "Przyszedł dziś pan z Nowej Ery i poinformował, że wyśle podręczniki dla nauczycieli, po weryfikacji podręczników na stronie szkoły, czy jest dopisek Nowa Edycja 2024. Gdy powiedziałam, że ma pani informację, że coś takiego się nie zdarza, powiedział, że ma inne informacje".
Nowych podręczników nie drukowało natomiast inne popularne wydawnictwo – WSiP. – Jestem ostatnią osobą, która zgodziłaby się na – kolokwialnie powiem – przemielenie milionów książek i wydanie nowych – powiedział Alicji Lehmann prezes WSiP Jerzy Garlicki.
W razie wątpliwości rodzic powinien odwoływać się do oficjalnego stanowiska MEN, nawet jeśli nauczyciel będzie wymagać podręczników oznaczonych jako "nowość" czy "Edycja 2024".