W poniedziałek makaron z sosem bolońskim, we wtorek grochówka na boczku, w środę schab, w czwartek żurek na białej kiełbasie, w piątek – bo przecież post – ryba. To przykładowe menu w jednej z warszawskich podstawówek. Do śniadaniówek strach zaglądać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Prof. dr hab. n. med. Longina Kłosiewicz-Latoszek z Instytutu Żywności i Żywienia pisze na stronie Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej: "Z wielu badań i metaanaliz (łączenie danych z różnych badań i wnioskowanie na ich podstawie) wynika, iż dieta zawierająca duże ilości mięsa czerwonego zwiększa ryzyko przewlekłych chorób niezakaźnych takich jak choroba niedokrwienna serca, niewydolność serca, udary mózgu, nowotwory, cukrzyca, a także w ogóle zwiększa ryzyko zgonu".
Dalej prof. Kłosiewicz-Latoszek radzi: "Alternatywą dla mięsa czerwonego powinno być mięso białe (kurczak, indyk, cielęcina), które zawiera mniej tłuszczu i cholesterolu, oraz ryby. Można również rozważyć rośliny strączkowe takie jak groch, fasola, soja, ciecierzyca, soczewica". Ale kto by się tam przejmował zaleceniami ekspertów! Schabowy na obiad musi być, również na szkolnych stołówkach.
Mięsko i buły, żeby dzieci głodne nie chodziły
Swoje doświadczenia z zamawianiem obiadów w szkole opisała w serwisie LinkedIn Katarzyna Szpor, konsultantka biznesowa, prywatnie mama: "Zamawiam ręcznie każdy dzień osobno, wybierając na zmianę wersję wege i standard, nie dlatego, że lubię, ale dlatego, że catering szkolny w wersji bazowej daje dzieciom mięso 4 dni w tygodniu! (Piątki odpuszczają na rzecz słodkich placków – wrr). Na pytanie rodziców, dlaczego tyle mięsa, dostawca odpowiada: żeby dzieci się najadały".
Jak pisze Szpor, "w Polsce bowiem nadal pokutuje przekonanie, że bez mięsa (i chleba) to się nie da najeść. Karmimy więc mięsem i bułą te biedne dzieci, dokarmiamy słodkim sokiem i ciastem, a potem możemy śmiało załamywać ręce, że tyją i chorują".
By udowodnić, że z tym najadaniem się mięsem to nie do końca prawda, Katarzyna Szpor udostępniła post polskiej firmy Apollo, producenta roślinnego "qurczaka", alternatywy dla drobiu. Apollo przywołuje badanie holenderskich naukowców, którzy dowiedli, że posiłki zawierające roślinne zamienniki mięsa sycą tak samo, jak posiłki z mięsem. Mimo to wielu rodziców i tak kręci nosem – nawet gdy wyniki badań mają biało na zielonym.
Ziemniaczki zjedz, mięsko zostaw
Dzieci dostają w szkołach posiłki przygotowywane wg wytycznych Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej, które są częścią rozporządzenia Ministra Zdrowia z 2016 roku. Kontrolą nad jakością posiłków i realizowaniem wytycznych zajmują się Stacje Sanitarno – Epidemiologiczne właściwe dla danego terenu. Tyle w teorii, bo w praktyce bywa... różnie, o czym świadczy wpis Katarzyny Szpor.
Nawet jeśli obiady są względnie urozmaicone i w teorii spełniają wytyczne, problemem jest również to, co ląduje w dziecięcych śniadaniówkach. Dopiero co w gazetce popularnego dyskontu trafiłam na zdjęcie pączków i drożdżówek z dopiskiem: "idealne na przerwę w szkole". Skąd w takim razie rodzice mają wiedzieć, że drożdżówka z makiem nie jest najlepszym posiłkiem na drugie śniadanie?
Dodajmy jeszcze do tego dietetyczne mity powtarzane od lat. Jeżeli, drodzy rodzice, zależy wam na tym, aby wasze dzieci się w szkole najadały, przestańcie powtarzać kultowy już tekst: "Mięso zjedz, ziemniaczki zostaw". Zgodnie z indeksem sytości, czyli wskaźnikiem opracowanym przez australijską badaczkę dr Susannę Holt, produktem spożywczym, który najbardziej syci, są... ugotowane i ostudzone ziemniaki. Mięso (wołowina) znajduje się dopiero na siódmym miejscu, a przed nim są nawet jabłka i pomarańcze. Zatem: ziemniaczki zjedz, a mięsko zostaw. Albo wybierz to roślinne.