Nie tak łatwo odkleić nastolatków od ich smartfonów, dlatego coraz więcej europejskich krajów nie tylko decyduje się na wprowadzenie zakazu telefonów w szkołach, ale także udowadnia, że to działa. W Polsce dyskusja, czy to powinno być regulowane odgórnym przepisem, nadal trwa. Obecnie to szkoły dyktują zasady. W sieci pojawił się filmik pokazujący jedną z takich metod. Wielu osobom jednak to się nie spodobało.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zakaz korzystania z telefonów komórkowych budzi sporo skrajnych emocji. Obecnie to dyrekcja decyduje, jakie jest podejście do tego tematu w danej placówce. Efekt jest taki, że w niektórych szkołach jest pełna swoboda, a w innych obowiązują ograniczenia: przez zakaz wyciągania telefonu z plecaka i używania, po odkładanie aparatu do specjalnego pudełka. Pewna szkoła poszła jeszcze o krok dalej.
"Nasza szkoła oszalała"
Na TikToku pojawił się filmiki opublikowany przez @natal_lie. Użytkowniczka wyraziła spore niezadowolenie na wieść, jak jej szkoła od września chce ograniczyć uczniom dostęp do ich własnych telefonów: "Nasza szkoła oszalała i teraz każdy przed lekcją ma tu włożyć swój telefon. Współczuję pierwszoklasistom, którzy dopiero przyszli i się o tym dowiedzieli" – napisała.
Pod filmikiem rozpętała się burza. Wiele osób pytało o to, kto bierze odpowiedzialność za sprzęt w takiej sytuacji, a także doszukiwało się "kieszonki" na telefon nauczyciela. Internauci zastanawiali się także, jak ci "biedni uczniowie" teraz będą pisali sprawdziany.
Pomysł z "kieszonkami" na smartfony uczniów znalazł także swoich fanów. Zwracali oni uwagę na fakt, że dzięki temu uczniowie lepiej skupią się na lekcjach. "Przecież to tylko 45 minut, bez przesady" – pisali.
Szkoła bez telefonu
Nie tylko uczniom nie podobają się takie pomysły dyrekcji. Wielu rodziców także oburza się, twierdząc, że takie ograniczenia utrudniają kontakt z dzieckiem, a nawet mówią o łamaniu prawa i o stwarzaniu zagrożenia.
Warto wiedzieć, że obecnie szkoły są zobowiązane Ustawą oświatową, by określić w statucie, jaki szkoła ma stosunek do korzystania z telefonów i urządzeń elektronicznych. Radcy prawni twierdzą, że całkowity zakaz przynoszenia urządzeń elektronicznych nadmiernie ingerowałoby w prawo własności. Dlatego właśnie dyrektorzy testują inne rozwiązania.
Eksperci przekonują jednak, że dzieci, które pracują na lekcji bez telefonów, radzą sobie lepiej z testami, lepiej się zachowują, a także mają mniej problemów ze zdrowiem psychicznym. Obserwacje badaczy wykazały, że telefon leżący na biurku, a nawet schowany w kieszeni, mimo iż wyciszony, może niekorzystnie wpływać na skupienie uczniów. Czy w tym wypadku da się znaleźć idealne rozwiązanie?