"Rodzice narzekają na druga zmianę, tymczasem cała masa dzieci ma jakiś taki mocno pomieszany system. Mój syn w tym roku ma lekcje niby na pierwszą zmianę, tylko że patrząc na plan, jakoś tego nie dostrzegam.
Krzyś ma dwa razy w tygodniu na godzinę 8:00, raz na 9:50 i dwa razy na 11:45. To klasa czwarta, więc godzin lekcyjnych jest już więcej. Oznacza to, że będzie wychodził bardzo późno ze szkoły.
Rozumiem, że ciężko ułożyć plan dla tak wielu klas, jednak warto uwzględnić w tym wszystkim wiek dzieci. Mam wrażenie, że nikt tego nie robi. 10 latki nie chcą już siedzieć na świetlicy, bo to wstyd. Są dość samodzielne, same chodzą i wracają ze szkoły, jednak ten rodzic lub inny opiekun zazwyczaj jest w domu.
Nie czuję, by to była pora, by syn sam wyprawiał się do szkoły i zamykał rano mieszkanie. Nie mam jednak wyjścia, bo pracuje od godz. 9:00. Oznacza to, że będę musiała zdalnie pilnować czy Krzyś wstał, zjadł śniadanie, zamknął drzwi na klucz i dotarł do szkoły. Jako mama czuję, że jeszcze nie mogę zostawić mojego dziecka z tym wszystkim samego. Jest na to za wcześniej, tym bardziej że czwarta klasa to naprawdę sporo różnych wyzwań.
Taki plan to także spore problemy organizacyjne. Wszelkie zajęcia dodatkowe odbywają się przecież popołudniami. Nie zrezygnuję z angielskiego czy piłki nożnej, którą kocha. Oznacza to jednak, że będzie miał duży problem ze znalezieniem czasu i energii na naukę w dni, gdy później kończy. Jakoś nie podejrzewam, by sam z siebie wstawał wcześniej i siadał do lekcji.
Moim zdaniem to nadal za małe dzieci, by ten harmonogram był aż tak chaotyczny. W tym wieku dzieci nadal potrzebują schematów i systematyczności, a przy takim planie to najpewniej okaże się zbyt trudne. Moim zdaniem lekcje powinny zawsze zaczynać się o jednej godzinie. No ale w naszej szkole chyba chodzi o wygodę nauczycieli, a nie dzieci...".
Czytaj także: https://mamadu.pl/165853,plan-lekcji-2022-2023-to-katastrofa-dla-uczniow-i-rodzicow