W niektórych przedszkolach adaptacje zaczęły się jeszcze w sierpniu, inni oswajanie z nową rzeczywistością zaczną dopiero we wrześniu. Co jest najtrudniejsze na samym początku? Tu rodzice są zgodni: rozstania. Czy jest sposób, by jakoś to przetrwać? Wygląda na to, że tak.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rozpoczęcie nauki w przedszkolu dla 3-latków to niemałe wyzwanie, ale to także bardzo emocjonujące doświadczenie dla rodziców. Jeśli malec do tej pory pozostawał w domu tylko pod opieką mamy, to naprawdę olbrzymia zmiana dla całej rodziny. Warto o tym pamiętać.
Mamo, zaopiekuj się sobą
Jeśli malec nie chodził do żłobka lub nie zostawał z nianią, dla wielu kobiet wrzesień będzie bardzo emocjonujący. Maluszek w końcu staje się przedszkolakiem!
Dla mnie przez pierwsze dni września niezwykle trudno było uspokoić myśli. Ciągle zastanawiałam się, co robi moja córka. Przez ostatnie 3 i pół roku przecież wiedziałam absolutnie wszystko. Nawet jeśli była u dziadków, mogłam zadzwonić. Gdy poszła do przedszkola, godziny się dłużyły niemiłosiernie.
Warto zrozumieć, że i my, dorośli, musimy się zaadaptować do tej nowej sytuacji. Także możemy tęsknić, płakać i nie radzić sobie z emocjami. Mamy do tego pełne prawo, jest jednak jedno "ale".
Nie zniechęcaj dziecka
Wielu rodziców, którzy przeszli już przez etap adaptacji, mówią zgodnie, że najgorsze, co można zrobić, to "zarazić" maluszka swoim lękiem. To normalne, że odczuwasz niepewność: czy dziecko odnajdzie się w grupie, czy będzie jadło, czy będzie spało i płakało itd. Tylko że jeśli dziecko wyczuje, że się boisz, to i ono poczuje ten lęk.
Na wielu grupach internetowych pojawiają się rady, jak przetrwać adaptację i jedna z nich mówi jasno: jeśli masz zamiar płakać podczas rozstania, lepiej zostań w domu. Do podobnych wniosków doszło wiele moich koleżanek, a także znajomych mam z przedszkolnej grupy:
"U nas przez cały wrzesień to tata odprowadzał synka do przedszkola. Tak profilaktycznie. Czułam, że ja mogłabym się rozkleić".
"Tuż przed pierwszą wizytą w przedszkolu poczułam, że mogę nie podołać i będę płakać! Nawet się nie spodziewałam, że będę to wszystko aż tak przeżywać. Dla dobra synka postanowiłam, że przez pierwsze dni nie będę go odprowadzać".
"Na początku córkę odprowadzaliśmy z mężem na zmianę. On zostawiał córkę bez najmniejszego problemu, przy mnie była totalna rozpacz. Postanowiliśmy, że lepiej będzie, jeśli przez jakiś czas będę ją tylko odbierać. Po dwóch miesiącach sytuacja się unormowała".
"Na początku to tata i babcia odprowadzali Stasia. Płakałam, gdy tylko drzwi się zamykały za synkiem".
"Pierwsze dni to był koszmar, siedziałyśmy z córką na podłodze w przedszkolnej szatni i razem płakałyśmy. Bałam się, że już zawsze tak będzie. Temat musiał przejąć mój mąż. Jestem przekonana, że to właśnie dzięki temu Ala szybko zaakceptowała zmiany".
"Ja niby nie płakałam i nie rozczulałam się, ale jednak jakiś niepokój był i synek to czuł. Przez cały wrzesień byłam tym rodzicem, który z radością i euforia odbiera go z przedszkola. Poranki należały do taty. Potem stopniowo zaczęłam odprowadzać go także ja".
"Byłam pewna, że dam radę z tym całym odprowadzaniem. Wszystko przemyślałam, poukładałam sobie w głowie. Ale, gdy zobaczyłam łzy dziecka i to spojrzenie pełne żalu, serce mi pękło. Wiedziałam, że jeśli adaptacja ma się udać, to ja nie mogę odprowadzać Hani".