Do końca wakacji zostało kilka dni i już najwyższy czas na zakup wyprawki. W wielu domach powoli ustalana jest także nowa rutyna, by łagodniej rozpocząć rok szkolny i przedszkolny. Doświadczeni rodzice dwoją się i troją, by przetrwać wrzesień w jak najmniejszym chaosie. Jednak zdaniem naszej czytelniczki, to wcale nie jest tak do końca… Czy wy też zauważyliście, że w sklepach są same mamusie?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Podobno rodzice bardzo się cieszą, że już koniec laby, ale czy to faktycznie taki radosny czas? Jakby to było takie proste, jak na tych wszystkich memach: wręczyć plecak, wskazać kierunek do szkoły i napić się ciepłej kawy...
Ja bardzo nie lubię września. Nowy plan lekcji i to całe ustalanie zajęć dodatkowych dla dwójki dzieci. Nowe poranki i popołudnia, a gdzieś pomiędzy tym wszystkim my z mężem próbujący wcisnąć swoje własne aktywności i zajęcia. Zdecydowanie dzieje się zbyt dużo. By nie zwariować, naprawdę warto ogarnąć wcześniej to, co się da, np. zakup wyprawki szkolnej.
Ale zauważyłyście, że jest z tym trochę, jak z pakowaniem na wakacje? Panów to jakoś nie dotyczy, a może nawet nie obchodzi… Czy naprawdę tylko matki mają tę tajną moc przewidywania, że coś 'trzeba załatwić' i że jest już na to 'najwyższa pora'?
Matki-koordynatorki
Nie znam chyba domu, w którym to tata powiedziałby: 'Dziś jedziemy do sklepu, bo trzeba kupić zeszyty', 'Koniecznie musimy zaliczyć sklep sportowy, by kupić kapcie i strój na WF' albo 'Zaraz jesień, macie bluzy?'...
Nawet ci najcudowniejsi faceci nie odczuwają tego stresu i napięcia. Owszem, jak powiesz, że trzeba, to przecież pojadą (choć najlepiej byś dała dokładną listę). Jak to się dzieje, że zarówno kupowanie prezentów, pakowanie walizek, jak i właśnie szykowanie pociech do przedszkola i szkoły spada na barki mam?
Gdzie się nie pojawiam na zakupach, mijam same matki z dziećmi. Panowie, nawet jak są, to gdzieś tam się kręcą obok, oglądają coś innego. Jakby totalnie nie uczestniczyli w tym jakże ważnym procesie wyboru plecaka i kredek.
Gdzie są ci tatusiowie?
I choć tłumaczę i proszę o zaangażowanie całej rodziny, bo to nie jest w gruncie rzeczy moja sprawa, to co roku jest to samo. Wkurzam się i ględzę, bo przecież każdy z nas potrafi odczytywać daty w kalendarzu, czytać listy wyprawkowe na stronie przedszkola lub szkoły, obsłużyć Librusa… Ale nie!
Coraz częściej widzę ojców z wózeczkami, przewijających maluszki, lulających niemowlęta, karmiących dzieciątka. Super! Tylko dlaczego wraz z rozpoczęciem edukacji szkolnej i przedszkolnej, zaangażowanie w takie przyziemne sprawy jak zakup wyprawki jakoś zanika?".