Piszę to z bólem serca, ale wakacje powoli dobiegają końca. I choć wciąż mamy kalendarzowe lato, to w powietrzu czuć jesienną aurę. Do rozpoczęcia roku szkolnego pozostały jeszcze trzy tygodnie, dlatego warto wykorzystać ten czas na maksa. Z takiego też założenia wyszła Gosia, która z dnia na dzień podjęła decyzję o wyjeździe, którego w tym roku nie planowała.
"W tym roku tyle się działo, miałam tyle spraw na głowie, że odpuściłam wakacyjny wyjazd. Dzieciaki pojechały na trochę do dziadków, potem córka na kolonie i tak sobie żyliśmy z dnia na dzień.
Koleżanki z pracy wracały z urlopów i opowiadały o swoich wakacyjnych przygodach. I jakoś tak mi się przykro na sercu zrobiło, że ja w tym roku nie poleżę sobie pod palmami. 'Tak być nie będzie' – pomyślałam i zaczęłam działać. Szef bez mrugnięcia oka zgodził się dać mi dwutygodniowy urlop, mąż też z wolnym nie miał problemu. Wróciłam do domu i znalazłam ciekawą i bardzo korzystną cenowo ofertę all inclusive w Turcji. 48 godzin później leżałam na leżaku i zajadałam się tamtejszymi smakołykami.
Tak jakoś mam, że z każdego miejsca, w którym jestem, przywożę sobie pamiątkę. Z gór, znad Bałtyku, z wakacji all inclusive czy nawet weekendowych wyjazdów. Wystarczy drobnostka, nawet magnes na lodówkę. To ma być coś, co będzie przywoływało miłe wspomnienia.
Będąc w Turcji, wybrałam się na ten słynny bazar, na którym to podobno można kupić wszystko, o czym się zamarzy. Zdecydowałam się na porcelanowe kubki, kremowy szal i taką piękną, haftowaną, białą bluzkę. Kątem oka zobaczyłam gęsty sok z granatów, który w ubiegłym roku przywiozłam sobie z Grecji. No nie mogłam się powstrzymać, przecież on tak podkręca smak moich sałatek.
Zanim się nie obejrzałam, minęło 11 dni wakacji. Spakowaliśmy się, a kilka godzin później siedzieliśmy już w samolocie, który leciał do Polski. Cały lot przespałam, dlatego po powrocie do domu od razu mogłam zabrać się za powakacyjne porządki. I żeby nie było tak pięknie i kolorowo, to w momencie, w którym otworzyłam walizkę, przeżyłam szok.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakiś żart, prima aprilis, a w drugiej zalałam się łzami. Ten nieszczęsny sok z granatów, który kupiłam na tureckim bazarze, wylał się na wszystkie moje ubrania. Na sukienki, T-shirty, na nową piękną bluzkę i kremowy szal.
Byłam na siebie wściekła! Dlaczego nie zawinęłam go w osobną torebkę, nie wsadziłam do walizki z butami i kosmetykami, tylko do tej, w której były moje najpiękniejsze ubrania. Wstawiłam już drugie pranie, ciuchy moczyłam w wodzie z octem, zabrudzone miejsca skrapiałam sokiem z cytryny. I choć plamy nie biją już po oczach, bo nieco wyblakły, to wciąż szpecą moje kreacje.
A wiecie, co w tym wszystkim jest najgorsze? Mój mąż, który podsumował to jednym zdaniem: 'Może wreszcie cię to czegoś nauczy i przestaniesz bezmyślnie wydawać pieniądze'. No szczyt chamstwa".
Czytaj także: https://mamadu.pl/187457,ten-widok-na-all-inclusive-to-standard-tak-wygodniccy-robia-krzywde-dzieci