Wakacje all inclusive mają wiele zalet. Baseny, mnogość atrakcji i mnóstwo jedzenia doceniane są szczególnie przez rodziny z dziećmi. Prawdą jest, że oferta ofercie nierówna, ale wiele uzależnione jest też od miejsca, do którego się wybieramy. "Nie miałam pojęcia, o co im wszystkim chodzi, a i oni patrzyli się na mnie jak na dziwaka" – wyznaje Ola, która nie tak dawno wróciła z Egiptu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mówi się, że: "Co kraj to obyczaj, co rodzina to zwyczaj". Co to dokładnie oznacza? Każdy zakątek świata rządzi się swoimi prawami, każde miejsce na ziemi ma swoją wyjątkową kulturę i obyczaje. Wychodzę z założenia, że wybierając się do nieznanego nam kraju, warto poznać rytuały tam panujące. Warto poświęcić chwilę i zaznajomić się z tym, co można, czego nie można, co wypada, a co jest niemile widziane. Ola na wakacje all inclusive do Egiptu pojechała w ciemno, to był błąd, który ją dużo kosztował.
Wymarzone wakacje
"O wakacjach w Egipcie myśleliśmy już od dawna. Jednak zawsze nam coś wypadało, coś nie grało. A to ceny podrożały, a to miejsca w hotelu, który mi się spodobał, nie były już dostępne. W ubiegłym roku kilka dni przed wylotem córka dosłała gorączki i musieliśmy odwołać wyjazd. Jakoś nie było nam po drodze. Czasami nawet się śmiałam, że jakieś egipskie fatum nas prześladuje. Zamiast za granicą, lądowaliśmy nad Bałtykiem czy na Mazurach.
Wreszcie udało się nam spełnić nasze (a chyba najbardziej moje) marzenie. Pod koniec czerwca tego roku polecieliśmy do Hurghady. Wykupiłam wakacje w pięciogwiazdkowym hotelu i wybrałam pokój z widokiem na morze.
Komplikacje (jedna za drugą)
Podczas załatwiania formalności w recepcji okazało się, że pojawiły się jakieś problemy i musimy zakwaterować się w pokoju od strony basenów. Machnęłam ręką, bo nie chciało mi się kłócić.
Potem pojawił się problem z klimatyzacją. Pan z obsługi starał się nam coś wytłumaczyć, ale nie mogliśmy się dogadać. Nie komunikujemy się zbyt dobrze w języku angielskim, a on mówił bardzo niezrozumiale. Kolejnego dnia pojawiło się jeszcze kilka niedogodności i dziwnych sytuacji. Pan, który roznosił napoje do pokoi, zapytał, czy wolimy wodę, czy sok, a kiedy poprosiłam i o to, i o to, patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem. Panie sprzątające pokoje też jakoś tak niezrozumiale się do nas uśmiechały.
Nie miałam pojęcia, o co im chodzi. Coś tam mówili, pokazywali, ale nie załapałam, co mają na myśli. Dopiero Polacy, z którymi przypadkowo zgadaliśmy się w restauracji, wytłumaczyli nam, gdzie popełniamy błąd.
Wszystko stało się jasne
Bakszysz to nie jest jakieś ich przywitanie (jak myśleliśmy wcześniej), a prośba o napiwek. Podobno bakszysz w Egipcie daje się niemalże na każdym kroku. Wystarczą 'grosze', by załatwić sobie lepszy pokój, działającą klimatyzację czy napoje, na jakie się ma ochotę. Bakszysz jest na porządku dziennym, o czym niestety nie wiedziałam wcześniej. Przed wyjazdem nie zapoznałam się z obyczajami tu panującymi i mam za swoje.
Dobrze, że spotkaliśmy Polaków, którzy uświadomili nam pewne sprawy. Mąż dał jakieś monety paniom sprzątającym, kilku osobom z obsługi i nasz pobyt nabrał zupełnie innego wymiaru. Sprzęt zaczął działać, w pokoju pojawiły się świeże owoce i ktoś nam nawet zrobił takie piękne łabędzie z ręczników".