Ilu turystów, tyle spostrzeżeń i poglądów na temat wakacji all inclusive. Nie brakuje opinii, że są najlepszą z możliwych form wypoczynku. Jednak negatywnych komentarzy wcale nie trzeba ze świecą szukać. Elwira wróciła z wakacji w Egipcie. Do tej pory odwiedziła wiele zakątków świata. "Takiego obrotu wydarzeń się nie spodziewałam" – pisze w nadesłanym liście.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Oferty biur podróży pękają w szwach. O wakacjach all inclusive wciąż jest głośno. Jedni wykupili je jeszcze przed sezonem, inni korzystają z ofert last minute, ale są i tacy, dla których cena nie gra większej roli. Liczy się luksus, komfort i wysoki standard hotelu.
Gorący temat
Wakacje all inclusive to gorący temat, który, póki co, nie stygnie. I tak chyba pozostanie jeszcze przez kilka tygodni, dopóki nie rozpocznie się rok szkolny. Historii jest wiele, a spora część z nich powinna ujrzeć światło dzienne.
"Piszę nie po to, by się przechwalać i robić z siebie damę, ale po to, by przestrzec innych turystów" – pisze Elwira.
"Dawniej podróżowaliśmy na własną rękę. Zwiedziliśmy naprawdę kawał świata. Jednak od kiedy pojawiły się dzieci, takie dalekie wojaże musieliśmy odpuścić. Od kilku lat wybieramy all inclusive. Dotychczas jeździliśmy do bardziej 'cywilizowanych' krajów. W tym roku wybraliśmy Egipt, który w moim odczuciu nie jest jakiś szczególnie bezpieczny. Mój mąż był innego zdania, a ja mu zaufałam. Polecieliśmy na dwa tygodnie do Hurghady.
Fajnie, ale do czasu
Hotel zrobił na mnie dobre wrażenie, ale restauracja to dopiero petarda. Jedzenie naprawdę smaczne, bardzo różnorodne. Kuchnia regionalna, ale i włoska, meksykańska, indyjska. Ogromny wybór zup, przekąsek. Przyznaję, że dawno się tak nie objadłam. Aż wstyd, ale nie miałam umiaru. Zajadałam się makaronami, sosami i deserami. Mąż z dziećmi potrafili się opanować, ja niekonieczne.
W drugiej połowie wyjazdu zaczęłam czuć się gorzej. Byłam jakaś ociężała, miałam wrażenie, że pojawiły się problemy z trawieniem. W końcu dostałam takich dolegliwości żołądkowych, że myślałam, że się skręcę z bólu. Z łazienki prawie nie wychodziłam. Następnego dnia zaatakowało też męża i dzieci. Wymienialiśmy się wizytami w toalecie.
Czuliśmy się fatalnie, z pokoju prawie nie wychodziliśmy. Ostatnie dni wakacji były tragiczne. Walczyliśmy o przetrwanie, ale lot powrotny to dopiero było wyzwanie. Modliłam się w duchu, abyśmy to przetrwali. Udało się jakimś cudem. Teraz wiem, że dopadła nas zemsta faraona, która po około 5 dniach odpuściła i pozwoliła nam na nowo wrócić do życia. Niestety, już w domu.
Za wakacje zapłaciliśmy nie mało, bo grube tysiące. I zamiast 10 dni pod palmami, mieliśmy kilka dni w toalecie. Przyznaję, że czytałam o takiej przypadłości, ale zbagatelizowałam sprawę. Nie wzięłam ze sobą żadnych leków, nie przyjmowaliśmy wcześniej żadnych probiotyków. Nie sądziłam, że w XXI wieku, w hotelu, do którego przyjeżdżają turyści z całego świata, coś takiego może nas spotkać. Zemsta faraona naprawdę istnieje, nie podchodźcie do tematu z taką bezmyślnością jak ja".