Wakacje all inclusive mają wiele zalet, a niewątpliwą z nich jest nieograniczony dostęp do jedzenia, picia i hotelowych atrakcji. Taką formę wypoczynku doceniają rodzice z dziećmi, którzy choć przez kilka dni nie muszą się o nic martwić. Napisała do nas Bogna, która tegoroczne wakacje spędziła w Turcji. W ostatnim momencie zrezygnowała z Hiszpanii, bo jak twierdzi, miała ważny powód.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jedni je kochają, drudzy ich nienawidzą. I gdybym miała określić, która grupa jest pokaźniejsza, miałabym problem. Wakacje all inclusive są dość specyficzne. Nie wymagają od nas większego zaangażowania, a skupiają się głównie na odpoczynku. Jednak lenistwo i bezczynne leżenie na leżaku dla niektórych okazują się drogą przez mękę.
Zdania są podzielone
Znam osoby, które wyśmiewają się z turystów wyjeżdżających na all inclusive. Nie potrafią zrozumieć, jak dobrowolnie można się na coś takiego zdecydować. Jednak mam też znajomych, którzy nie wyobrażają sobie spędzenia urlopu w inny sposób. – W ubiegłym roku to nawet na święta polecieliśmy na all inclusive do Egiptu. Powtórzymy to na pewno, tylko kasę uzbieramy – mówi mi Kasia.
Dyskusje dotyczą nie tylko tego, czy wakacje all inclusive są dobrym posunięciem. Poruszają też inną kwestię, na którą uwagę zwróciła jedna z naszych czytelniczek. O czym mowa? A no o kierunku takiego wyjazdu.
Mam to przemyślane
"Jedynym minusem wyjazdów all inclusive jest walka o leżaki. Co jak co, ale ta poranna gonitwa doprowadza mnie do szału. Dawniej ja brałam udział w tym codziennym wyścigu szczurów, ale dwa lata temu synowi przekazałam pałeczkę. Zrywa się skoro świt i biegusiem kieruje się w stronę basenu.
Cztery razy byliśmy w Turcji, a raz w Grecji. I to tylko przez męża, który uparł się, by polecieć w nowe miejsce. W ubiegłym roku zamiast pławić się w tureckich luksusach, patrzyłam na te niebieskie, greckie okiennice i małe, skromne domki. Hotel nie przypadł mi do gustu. Bardziej przypominał pensjonat, który wymaga dopracowania. Przeżyłam, ale zadowolona to ja nie byłam. Mąż chyba żałował, że mnie namawiał, bo ile ja mu potem się nagadałam, to tylko my wiemy. Mógł się nie wymądrzać, to by nie musiał słuchać.
Postanowiłam, że w tym roku polecimy do Hiszpanii. Zarezerwowałam czterogwiazdkowy hotel nad samym morzem. Na zdjęciach wyglądało bajecznie, ale wiadomo, że te fotografie potrafią przekłamywać. Zdjęcia są tak robione i obrabiane w tych programach dziesiątki razy, by zachwycić turystów. By otumanić i zachęcić do kupna wycieczki. Kupiłam z nadzieją, że nie będzie źle, że nie rozczaruję się jak w przypadku Grecji.
Jednak im było bliżej do wyjazdu, tym pojawiało się we mnie więcej wątpliwości. Niemalże w ostatnim możliwym momencie zrezygnowałam. Bałam się, że będzie skromnie, że będą to normalne wakacje, a nie mój ukochany turecki przepych. Przecież ja uwielbiam te luksusy, tony jedzenia i kelnerów, którzy kłaniają mi się w pas.
Jak patrzę na te baseny, ogromne zjeżdżalnie i atrakcje dla dzieci to serce mi się raduje. Fajnie jest potańczyć nad basenem, czy pójść na piana party. A takie rzeczy tylko w Turcji, Hiszpanie chyba nie mają takiego polotu i rozmachu. A jakby nie patrzeć, ja nie jadę na all inclusive tylko po to, by leżeć na leżaku, ale by w pełni korzystać z życia. Bo jak mój mąż mówi: 'Zasługuję na to, co najlepsze'".