Na błogie lenistwo pod palmami niektórzy czekają cały rok. Są tacy, którzy aktywnych wakacji nie uznają. Odkrywanie nowych miejsc, zwiedzanie nieodkrytych zakątków to dla nich najgorsza wersja z możliwych. To tak zwani plażowicze, którzy z leżaka mogliby nie schodzić, chyba że po drinka z dużą palemką. Z zagranicznych wakacji all inclusive kilka dni temu wróciła Ewa. To, czego doświadczyła, wprawiło ją w osłupienie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jedni do tego samego hotelu w Egipcie, Turcji czy Bułgarii jeżdżą po dziesięć razy. Ważne, by było smaczne jedzenie, wygodny leżak, duży basen i fajna muzyka. No bliskość morza też jest mile widziana. Inni decydują się na wycieczki objazdowe. Poznają, odkrywają i na błogie lenistwo nie mają czasu. Bo tak naprawdę takie leżenie na leżaku nie jest dla nich niczym atrakcyjnym. Tak to pokrótce wygląda.
Zmiana planów
"Urodziłam się, by poznawać świat. By podziwiać jego najpiękniejsze zakątki i zdobywać szczyty. Uwielbiam podróżować i tą swoją pasją zaraziłam całą rodzinę. Od kilku lat razem z mężem i teraz już 11-letnim synem aktywnie spędzamy wakacje. Na all inclusive tak naprawdę nigdy wcześniej nie byliśmy, czego część moich znajomych nie jest w stanie zrozumieć. Pukają się w głowę i patrzą na mnie ze zdziwieniem.
Już w ubiegłym roku zaplanowałam tegoroczne wakacje. Miało być aktywnie, ale życie pokrzyżowało mi plany. Złamana noga, gips, długa rehabilitacja – niestety, o nadmiernej aktywności nie ma mowy. Został nam smażing i plażing, czyli smażenie się na słońcu i plażowanie. Wykupiliśmy wakacje w Turcji, 10 dni.
O co tu chodzi?
All inclusive to dla mnie totalna magia. Pierwszy raz w tak leniwy sposób, na nicnierobieniu miałam spędzić wakacje. Obudziłam się po 7, wyjrzałam przez hotelowe okno, z którego widok rozpościerał się na dwa duże baseny. 'Ej, o co chodzi? Przecież basen miał być otwarty od 9!' – pomyślałam, patrząc na grupki ludzi kręcące się koło leżaków.
Po śniadaniu przebraliśmy się w stroje kąpielowe i poszliśmy na wspomniany przed chwilą basen. Na spokojnie, na relaksie. Tak jak to chyba powinno być na all inclusive. Na każdym leżaku leżał ręcznik, nic więcej. Nie było ich właścicieli (tych ręczników), w ogóle było jakoś pusto. Po chwili poszukiwań udało nam się znaleźć trzy wolne leżaki, gdzieś na samym końcu. Położenie: średnio atrakcyjne. Dopiero po jakiejś godzinie na basenie były już tłumy. Wczasowicze leżeli na swoich idealnie usytuowanych leżakach i poruszali nóżkami w rytm grającej muzyki.
Następnego dnia przyszliśmy wcześniej. Dużo miejsc było już zajętych, ale z daleka zobaczyłam dwa leżaki tuż przy basenie dla dzieci, nieopodal baru. Rzuciłam się na nie, dosłownie, by nikt mnie nie ubiegł. Leżę, zerkam na bawiącego się syna i słyszę, jak jakaś kobieta (najprawdopodobniej Greczynka) stoi nade mną i się awanturuje. 'O co ci babo chodzi?' – pomyślałam. Jak się po chwili okazało, wiatr zwiał jej dwa ręczniki, które już o 7 rano położyła na 'moich' leżakach. Nie miałam wyjścia, musiałam ustąpić.
Prawdziwa walka (czy paranoja?)
Eureka! Jakby mnie olśniło. Dopiero w tamtym momencie zrozumiałam, dlaczego ci wszyscy ludzie zrywają się skoro świt i biegną na basen. Oni nie robią nic innego, jak zajmują leżaki. Potem wracają do pokoju, ubierają się, idą na śniadanie. Ale już ze spokojną głową, bo miejsce VIP zostało zarezerwowane. Nie muszą jeść w pośpiechu, bo przecież leżak już na nich czeka.
Przetrwałam te niespełna dwutygodniowe wakacje. Oszczędzałam nogę zgodnie z zaleceniami lekarza i fizjoterapeuty. Leżałam i odpoczywałam. Ale czy wróciłam wypoczęta? Szczerze? To były najbardziej męczące wakacje mojego życia".