Sala weselna, orkiestra, fotograf, a może i kamerzysta, słodki stół, a do tego jeszcze dodatkowe atrakcje – lista nie ma końca. Wystarczy dać się ponieść wyobraźni, by nie zliczyć zer, które pojawią się na wystawianych rachunkach.
"Sama brałam ślub kilka lat temu, dlatego doskonale wiem, z czym to się je. Rynek ślubny ma do zaoferowania wiele, ale wiadomo, nie każdy może sobie na wszystko pozwolić. U nas było bez szczególnego przepychu i rozmachu, ale też nie skromnie.
Nie organizowaliśmy dla gości jakichś dodatkowych umilaczy czasu, ale zadbaliśmy o smaczne jedzenie, najlepsze pod słońcem ciasta i desery, no i oczywiście o doskonałą oprawę muzyczną. Z tego, co wiem, wszyscy bawili się doskonale i bardzo miło wspominają ten jakże ważny dla nas dzień.
Tydzień temu byliśmy na weselu mojej koleżanki z pracy. Sala weselna trochę na uboczu, ale naprawdę ładna. Nowa, czysta, zadbana. Duże, kryształowe żyrandole, a podłogi tak błyszczące, że aż oczy bolą od patrzenia. Fajne miejsce, serio.
Sara zaprosiła ponad 200 gości! Dla mnie to nie do pomyślenia, nigdy nie byłam na tak dużym weselu. W moich stronach organizuje się zazwyczaj przyjęcia średnio o połowę mniejsze. Może ma dużą rodzinę, w sumie nie moja sprawa.
Zasiedliśmy za stołami, podano rosół (ku mojemu zaskoczeniu gość nie mógł wybrać zupy). Potem podano schabowego z ziemniakami i jakąś kapustę z kukurydzą (dziwne połączenie). Nastała cisza. Żadnego deseru, lodów. Młodzi zatańczyli pierwszy taniec i rozpoczęła się zabawa. Stoły nie zapełniały się przekąskami, sałatkami, wędlinami, czy innymi weselnymi smakołykami. Dopiero po jakieś godzinie pojawiły się pomidory z mozzarellą, sałatka jarzynowa i koreczki serowe.
Goście rzucili się na te porcyjki jak wygłodniałe wilki. Soków też nie było, tylko woda z miętą i cytryną. Potem kelnerki postawiły patery z ciastami (trzy na krzyż) i tyle. Owoców moje oczy nie ujrzały. Przed północą pojawił się barszcz z pasztecikiem, a niemalże nad ranem udko pieczone z frytkami.
Wszystko było jakieś suche, bez wyrazu. W tym jedzeniu nie czuło się miłości, ani dbałości o każdy szczegół. Kategoria: na odczep się. Do picia jedynie wódka, bez wina, czy drinków. Aaa i wiejskiego stołu ani fontanny czekoladowej też oczywiście nie było. Tort najtańszy z możliwych: biszkopt, krem śmietanowy i brzoskwinie z puszki. Tyle.
Dało się wyczuć, że młodzi szukali oszczędności na każdym kroku. I absolutnie nie twierdzę, że każdy musi wyprawiać ociekające luksusem przyjęcie, ale żeby aż tak zlekceważyć gości? Nie masz pieniędzy, zorganizuj obiad dla najbliższych, a nie wesele dla połowy wioski. No ale na obiedzie dla 10 osób nie zarobi się tak jak na przyjęciu, na którym pojawiło się 200 gości.
Słyszałam szepty po kątach, rozczarowanie, a niekiedy i oburzenie. Goście starali się robić dobrą minę do złej gry, ale nie wszystko dało się ukryć. Dla mnie to był totalny obciach".