Niektórzy decydują się spędzić urlop w kraju, w drewnianej chatce lub pod namiotem. Inni wyjeżdżają na rajskie wakacje all inclusive, nawet wtedy, gdy finanse im na to nie pozwalają. Słusznie? Niech każdy sam odpowie sobie na to pytanie.
Ceny ofert wakacyjnych w biurach podróży wzrastają. Dowiedziałam się od znajomej, że za wakacje, za które w ubiegłym roku zapłaciła około 12 tys. zł, w tym roku musiałaby zapłacić 1500 zł więcej. Ceny rosną, a apetyt na zagraniczne podróże nie stygnie. Kilka dni temu dostałam list od pani Wiktorii, która opisuje, cytuję, "swoją głupotę".
"Razem z mężem prowadzimy osiedlowy warzywniak. Sklepik prosperuje całkiem w porządku, ale nie ukrywam, że to ciężka praca. Dobrze, że teściowa pomaga nam przy dzieciach, bo sami moglibyśmy nie dać rady. W lipcu warzywniak zamykamy na dwa tygodnie, tak od kilku lat. Zabieramy dzieci i wyjeżdżamy na all inclusive odpocząć. Taki urlop po całym roku ciężkiej pracy bardzo nam się należy. Lecimy i ładujemy baterie.
Od dawna marzyliśmy z mężem o domu. Takim pod lasem, z ogródkiem. Cisza i spokój. Dwa lata temu postanowiliśmy zrealizować nasze marzenie. Mieliśmy trochę oszczędności, ale to tak naprawdę kropla w morzu potrzeb. Wzięliśmy kredyt, kupiliśmy działkę i zaczęliśmy budowę. Jezu, toż to studnia bez dnia.
Wprowadziliśmy się zimą. Dużo jeszcze mamy do skończenia, no ale funduszy brak. Chałupa niewykończona, rata kredytu przyprawia o zawrót głowy. Nie ukrywam, lekko nie jest. Odkładamy coś tam z miesiąca na miesiąc, no ale kokosy to nie są.
Przyszły wakacje i zaczęliśmy myśleć o all inclusive. Niestety, w tym roku nie mieliśmy dodatkowych kilkunastu tysięcy na wyjazd. Za cztery osoby to już trzeba trochę zapłacić. Jednak co jak co, ale wakacji bez all inclusive to sobie nie wyobrażam. Nie po to pracuję jak wół przez cały rok, by nawet na te dwa tygodnie nigdzie nie wyjechać.
Pożyczyliśmy 10 tys. zł od siostry męża. Resztę dołożyliśmy ze swoich oszczędności. Jak to mąż powiedział: 'Potem się będziemy martwić co dalej'. Byczyliśmy się 12 dni w Turcji. Korzystaliśmy z życia i odcięliśmy się od problemów dnia codziennego. Wróciliśmy kilka dni temu i znaleźliśmy się w szarej rzeczywistości.
Zbliża się koniec miesiąca, a my nie mamy tych nieszczęsnych kilku tysięcy na ratę kredytu. Łudziliśmy się, że uda nam się szybko zarobić w warzywniaku, ale póki co ruch jakiś gorszy. Szwagierka powoli zaczyna dopytywać się o swoją kasę, a my nie jesteśmy w stanie związać końca z końcem.
Wszystko zaczęło się sypać jak domek z kart. Jestem zła sama na siebie. Jak mogłam być tak bezmyślna? Przez chwilę myślałam, że pieniądze z nieba spadają i jakoś uda nam się tę całą sytuację ogarnąć. Jednak chyba dopiero teraz zobaczyłam, na czym polega życie. Wcześniej nie musieliśmy martwić się o kasę, ale ten kredyt zmienił wszystko. Ten dom zrujnował nasz budżet, a ja, zamiast oszczędzać, poleciałam wygrzewać się w słonku. No i mam za swoje".
Czytaj także: https://mamadu.pl/187088,rezydentka-o-nagannych-zwyczajach-polakow-na-all-inclusive-nie-sa-najgorsi