"Muszę przyznać, że teściowie raczej zawsze szanowali moje zdanie. Ostatni wyjazd syna uświadomił mi, że takie ustalenia są jednak bardzo ważne, a do tego wymagają ciągłych aktualizacji.
Gdy syn był mały owszem, rodzice męża mieli swoje zdanie i ciągle próbowali coś doradzać i przemycać swoje metody. Starałam się to traktować jako taką specyficzną formę troski i miłości. Nie było to jednak toksyczne. Przy jakichś bardziej problematycznych tematach gadaliśmy i w miarę się stosowali do naszych zasad. Ja też starałam się odpuszczać.
Zazwyczaj ja mówię swoje, a oni pozwalają na trochę więcej. Jestem jednak w stanie przeżyć, bo przecież chodzi tylko o weekend albo wakacyjny wyjazd. Sama nie miałam dziadków, ale wyobrażam sobie, że to całe rozpieszczanie też jest ważne. Myślałam, że mamy dopracowane różne kwestie. Przynajmniej tak mi się wydawało...
Wakacje u dziadków uświadomiły mi, że to nie jest tak, że ustalamy wszystko raz na zawsze. Dziecko dojrzewa, zmienia się i nie chodzi już tylko o czekoladę po obiedzie, ale o znacznie poważniejsze kwestie.
Syn wrócił właśnie z tygodniowego pobytu u teściów. Gdy weszłam wczoraj do jego pokoju, było już grubo po godz. 22:00. Kiedy zapytałam, dlaczego jeszcze nie śpi, wyznał, że nie jest śpiący, a z babcią i dziadkiem to do 23:00 oglądał telewizję, albo ganiał sam po osiedlowym podwórku. Wkurzyłam się.
Uważam, że sen jest bardzo ważny i syn nigdy się o to nie wykłócał. Zasada była prosta: o 21:00 miał być w łóżku, a potem mógł czytać książkę lub słuchać audiobooka jeszcze przez 30 minut. Nigdy nie pilnowałam tego z zegarkiem w ręku, ale teraz wszystko się rozjechało.
Teściowie zazwyczaj się do tego stosowali, teraz uznali, że już jest 'wystarczająco duży, by sam decydować, kiedy jest śpiący', poza tym 'są wakacje i należy mu się trochę luzu'. Byłam w szoku, gdy usłyszałam takie wyjaśnienie od rodziców męża, którzy także uznali moją reakcję za mocno przesądzoną.
Jakoś tym razem nie potrafię do tego podjeść na zasadzie: 'a niech ma u dziadków'. Rozregulowało go totalnie i generuje ciągłe awantury. Tłumaczę, że mamy inne zasady w domu, ale on się upiera, że ma wakacje i mu się należy.
Syn wchodzi w wiek, kiedy chce być bardziej samodzielny i niezależny, ale to nadal dziecko, które potrzebuje uwagi, ale i kontroli dorosłych. Myślałam, że im dziecko starsze to takie wyjazdy będą prostsze. Okazuje się jednak, że mogą stać się jeszcze większym wyzwaniem, a stawianie granic potrzebne bardziej niż kiedykolwiek".