Lubimy all inclusive, bo myślimy, że na wakacjach, na których nie musimy się o nic martwić, odpoczniemy. Gdybyśmy poleciały same, z przyjaciółkami czy nawet z mężczyzną swojego życia, być może. Ale z dziećmi? W tym przypadku rodzice są raczej jednomyślni, co rzadko się zdarza.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wakacje all inclusive wciąż wybierane są przez wielu Polaków, a w szczególności przez rodziny z dziećmi. Baseny, zjeżdżalnie, wodne place zabaw, niesamowite animacje i bufet przepełniony różnorodnym jedzeniem są niewątpliwą zachętą. Wybieramy, płacimy ciężko zarobione pieniądze, a potem mówimy, że nigdy więcej. Żalimy się, że to były najgorsze wakacje naszego życia. Przestrzegamy innych, którzy nie chcą wierzyć i dopiero na własnej skórze przekonują się, że miałyśmy racje. Ale wtedy jest już za późno.
Byłam w błędzie
Zanim zabrałam swoje dzieci na all inclusive, byłam przekonana, że będą to wspaniałe wakacje. Ten typ podróżowania jest dla nas. O nic nie będę musiała się martwić, bo przecież zakupy, gotowanie czy nawet poszukiwania restauracji na mieście odpadają. Basen i zjeżdżalnie znajdują się pod samym nosem, jedzonko w pobliżu. Istny raj, błogie lenistwo. Czego chcieć więcej? Już po kilku dniach wiedziałam, że to nie dla nas.
Nie, nie jestem dziwna. Nie, nie jestem wymagająca. Nie, nie jestem leniwa. Na wakacjach chciałabym przez chwilę odpocząć, bez tego ciągłego: "Mamo, chodź ze mną na zjeżdżalnię. Mamo, patrz! Mamo, szybko, tam są animacje". Pamiętam, jak po powrocie o swoich wrażeniach opowiadałam koleżankom, które zawsze jeździły na wakacje "na własną rękę". Nie chciały wierzyć. Teraz są tego samego zdania.
All inclusive to koszmar
W weekend spotkałyśmy się we trzy – ja, Alicja i Ewelina. Dyskutowałyśmy głównie o wakacyjnych planach, wymieniałyśmy się spostrzeżeniami, fajnymi miejscówkami. I tym razem byłyśmy zgodne co do tego, że all inclusive odpada. Żadna z nas nie planowała wybrać się z rodziną (a dokładniej z dziećmi) na tego typu zorganizowane wakacje.
– Ubiegłoroczne all inclusive w Egipcie wspominam do dnia dzisiejszego. I to oczywiście z najgorszej strony. Gdybym mogła, wróciłabym stamtąd po dwóch dniach. Dzieciakom bardzo się podobało, ale tylko wtedy, gdy bawiliśmy się z nimi. Same nie chciały robić nic. Mąż całe dnie zjeżdżał z Olkiem ze zjeżdżalni, a ja musiałam z Sarą bawić się na tych wszystkich wodnych placach zabaw. Nie mogliśmy nawet przez chwilę poleżeć na leżaku, bo od razu dzieciaki stawały przy nas i zaczynały marudzić. Głowa mi pękała i żałowałam, że cię wcześniej nie posłuchałam. Myślałam, że będzie fajnie, ale teraz już wiem, jak to naprawdę wygląda – mówi mi Ewelina.
– U nas było podobnie. To był koszmar, którego nie powtórzę za żadne pieniądze. Nie dość, że na te nieszczęsne wakacje musieliśmy wydać naprawdę majątek, to w ogóle nie odpoczęliśmy. Mąż wrócił zły jak bąk, ja nawet nie miałam siły narzekać. Było fatalnie. Nawet wakacje pod namiotem mnie tak nie zmęczyły, jak to all inclusive. Do morza mieliśmy daleko, trzeba było podjeżdżać hotelowym busikiem lub iść około 20 minut na piechotę, co w ogóle nam się nie uśmiechało. Siedzieliśmy głównie na basenie, gdzie nasza Kaja nie potrafiła się odnaleźć. Dla niej było za głośno, za dużo, za gwarno. Te baseny i zjeżdżalnie nie przypadły jej do gustu. Wciąż powtarzała, że na kempingu było fajniej. Wspominała swoje budowle z piasków, patyków i kamyków – żali się Alicja.
Najgorsza opcja z możliwych
Bo tak naprawdę wakacje all inclusive są dla ludzi o mocnych nerwach. Dla zakochanych, którzy całe dnia chcą leżeć na hotelowym leżaku lub dla przyjaciółek, które popijają drinki z palemkami, zajadają się egzotycznymi owocami i odpoczywają od facetów i dzieci. To nie jest opcja dla rodzin z maluchami. Dla rodziców, którzy liczą, że odpoczną. Którzy mają nadzieję, że dzieci będą same zjeżdżać na zjeżdżalniach pośród tych setek nieznanych osób.
Tam jest gwar, hałas, głośna muzyka. Tam są atrakcje, w których chcą uczestniczyć maluchy, ale tylko wtedy, gdy rodzic stoi w pobliżu. Stoi, patrzy, kontroluje i bije brawo. Na takich wakacjach nie ma beztroskiego leżenia na ręczniku na plaży i patrzenia, jak dziecko buduje kolejny zamek z piasku. Jak szuka muszelek czy układa fosę z kamyków. Na all inclusive trzeba być cały czas na najwyższych obrotach. Tam trzeba działać jak szwajcarski zegarek. Ja podziękuję.