Jeśli dziadkowie nie przejmują dzieci na całe wakacje, a ty nie obrabowałaś banku, nie masz innego wyboru niż zaplanować dzieciakom lato w mieście. Szczerze mówiąc, zapomniałam, że najprostsze rzeczy mogą tak bardzo cieszyć nasze pociechy. Warto to wykorzystać w te wakacje.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W tym roku po raz pierwszy postawiłam na nudę. W pierwszej połowie lata nie animuję i nie podpowiadam, co córka ma robić. Ja pracuję, a ona sama ma odkryć, na co ma ochotę, wymyślić, jak zająć się sobą. I nie jest to wcale takie łatwe zadanie.
Jako rodzice zbyt często przejmujemy inicjatywę i pilnujemy harmonogramów, tworzymy plany i listy, nie pozostawiając naszym dzieciom zbyt dużo swobody. Jednak gdy mają podjąć samodzielne decyzje, czują się zgubione. To świetny trening, ale i okazja do lepszego poznania samego siebie.
Zamiast pomysłów z Instagrama
Choć hasłem tych wakacji ma być nuda, to jednak nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie zaplanowała. W tym roku daję sobie jednak także trochę więcej luzu. Przeprowadziliśmy się dwa lata temu i w gruncie rzeczy nie do końca znamy naszą nową okolicę. Zamiast śledzić instagramowe polecajki, jeździć po wielkich wystawach, chodzić do muzeów czy popularnych sal zabaw, w tym roku postanowiłam postawić na bardziej przyziemne atrakcje.
Mieszkając w dużym miescie, łatwo zachłysnać się tymi wszystkimi popularnymi atrakcjami. Oczywiście nie ma w tym nic złego, ale wczorajszy dzień uświadomił mi, że nasze dzieci nie potrzebują za każdym razem fajerwerków.
Proste pomysły wystarczą
Wspólna przejażdżka rowerami i wizyta w lokalnej bibliotece okazały się strzałem w dziesiątkę. Choć starsza korzysta z biblioteki w szkole, to i tak wsiąkła po uszy. Zupełnie nie mogła się zdecydować, co wypożyczyć najpierw. Nie wiem, czy to kwestia niskich półek, ciekawszych książek, a może tego, że dzwonek nie wzywał na lekcje. Nasz przedszkolak (dla niej to była pierwsza wizyta) także był zachwycony kącikiem dla najmłodszych: "Och mamo, tej części nie znam. Wypożycz mi".
Książek u nas w domu nie brakuje, a jednak taka niepozorna wycieczka zachwyciła dzieciaki. Starsza przy okazji zapoznała się z warsztatami i cyklicznymi zajęciami: szydełkowanie i szachy, robienie stroików, teatrzyki… W ciągu roku szkolnego nie ma na to czasu, a szkolna oferta jest tak bogata, więc nie szuka się dalej. Tymczasem w takich miejscach sposobów na nudę nie brakuje. Myślę, że znaczenie ma także to, że nie było w tym pośpiechu i byliśmy razem. Naprawdę świetna zabawa dla wszystkich.
Jaki będzie kolejny punkt? Może tym razem dom kultury? A wy korzystacie z takich atrakcji, czy też trochę o nich zapomnieliście?