Przeglądając media społecznościowe, mamy wrażenie, że macierzyństwo jest usłane różami. Ubrane w pastelowe ubranka maluszki, ładnie bawią się w swoim pokoju, a obiad gotuje się sam. Cuda! Jednak kiedy przekraczamy próg naszego mieszkania, budzimy się z pięknego snu, przecieramy oczy i widzimy rzeczywistość. "Czasami nie mam już siły. To wszystko mnie przerasta" – czytam we wstępie listu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Życie jest nieprzewidywalne i potrafi zaskoczyć. Ale że aż tak? Zdarza się, że użalamy się na to, co przyniósł los. Sterta brudnych naczyń czy zabawki porozrzucane po całym domu doprowadzają nas do szału. O górze prania, której czubka nie widać, już nawet nie wspominam. Macierzyństwo, choć jest naprawdę piękne i jedyne w swoim rodzaju, potrafi wyssać, wygnieść i na koniec wypluć.
Miało być tak pięknie
Są dni, w których tryskam energią, dni, kiedy wydaje mi się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jednak zdarzają się też momenty i nie są to (niestety) sporadyczne sytuacje, w których opadam z sił. Zdarza się, że odwracam wzrok, by nie dostrzec tony klocków porozwalanych na kuchennej podłodze. Przeskakuję przez puzzle poukładane w przedpokoju, o których wszyscy już zapomnieli.
"Jak jutro wstawię pranie i poprasuję przecież nic się nie stanie" – myślę, gdy marzę o chwili odpoczynku. Gdy stanie przy desce do prasowania jest ostatnią rzeczą na mojej liście. I tak żyjemy z dnia na dzień. W porządku lub delikatnym nieładzie artystycznym. Razem ogarniamy też nasz dom i pchamy ten wózek do przodu. Z dystansem, uśmiechem na twarzy i przekonaniem, że nie zawsze musi być idealnie i perfekcyjnie.
Dawniej, kiedy miałam na pokładzie tylko jednego malucha, wymagałam od siebie więcej. Nie dawałam sobie taryfy ulgowej i byłam święcie przekonana, że wszystko musi być pod linijkę. Trójka dzieci pokazała mi, że do wszystkiego lepiej podejść z dystansem. Dla swojego i innych dobra.
Są jednak kobiety, które najlepiej funkcjonują w nienagannym porządku. Kobiety, które potrzebują ogarniętej przestrzeni, ale same nie są w stanie o nią zadbać. I to nawet nie z lenistwa, ale z braku czasu, nadmiaru obowiązków. Wtedy proszą o pomoc tak, jak zrobiła to nasza czytelniczka.
Potrzebuję pomocy
List jest długi, dlatego zacytujemy tylko kilka fragmentów. Kasia ma dwójkę 4-letnich bliźniaków. Pracuje zdalnie i stara się być perfekcyjną panią domu.
"Dwoję się i troję, ale czasami po prostu już nie daję rady. Fizycznie nie jestem w stanie nad wszystkim zapanować. Nie potrafię pogodzić ze sobą opieki nad dwójką dzieci, obowiązków służbowych i ogarniania domu. Sterta prasowania przeraża mnie najbardziej i pochłania najwięcej mojego czasu" – wyznaje.
"Koleżanka podpowiedziała mi, bym skorzystała z pomocy pani do prasowania. Długo nie musiała mnie namawiać. Żałuję, że nie wpadłam na ten pomysł wcześniej. Koniec końców pani Teresa przychodzi do nas raz w tygodniu na trzy godziny i ogarnia te wszystkie pogniecione ubrania. Jej pomoc jest niewyobrażalna. Cieszę się, że ją mam" – kontynuuje.
Teściowa jednak nie kryje swojego oburzenia i mówi o tym wprost.
"Zaprosiłam teściów na niedzielny obiad. Teściowa, wychwalając ciasto, które upiekłam, powiedziała: 'Nie chce ci się prasować, ale chociaż ciasta umiesz piec dobre. Z tą panią do prasowania to przesadziłaś, wiesz?'. Podobno obgadywała mnie też do swojej córki i kuzynki. I choć nie zamierzam z nią walczyć i tłumaczyć się ze swojego postępowania, zrobiło mi się przykro. Bo ja naprawdę nie jestem leniwa, tylko pewnych rzeczy sama nie jestem już w stanie ogarnąć. Dlaczego wciąż tak wiele, nawet bliskich mi, osób tego nie rozumie?".