Czerwony pasek jako nagroda
W dyskusji na temat świadectw szkolnych z wyróżnieniami, czyli tzw. czerwonymi paskami, pojawiły się głosy, że ten zwyczaj jest krzywdzący dla tych, którym się nie udało. Przeczytajcie, jak sytuację widzi pewna kobieta, która napisała do naszej redakcji maila. Mama 4-klasisty ma dość ciekawą refleksję dotyczącą segregacji uczniów z powodu szkolnych osiągnięć:
"Mam syna w czwartej klasie szkoły podstawowej. W swojej karierze szkolnej po raz pierwszy otrzyma świadectwo z paskiem. Z jednej strony zgrywał twardziela, że na ocenach mu nie zależy, ale jednocześnie podpatrywał na Librusie jaką ostatecznie dostał ocenę" – opowiada w wiadomości czytelniczka.
"Widziałam, że mu zależy, chociaż nie chciał tego okazać. Nie ukrywam, że bardzo jestem z niego dumna, bo dał sobie znakomicie radę w tym przełomowym roku. Niestety skazą tego wydarzenia jest dyskusja tocząca się pomiędzy rodzicami czy kupować dzieciom paskowym książki. W klasach 1-3 książki otrzymywali je wszyscy. Teraz ponad połowa klasy ma świadectwo z paskiem i rozpoczęła się dyskusja".
Wyróżnieni są pokrzywdzeni
Mama 4-klasisty przyznaje, że problem z czerwonymi paskami zaczyna się od roszczeniowej postawy rodziców: "Oczywiście najwięcej do powiedzenia mają rodzice dzieci, które kompletnie nie przykładały się do nauki. Wiele ostatnio słyszę o równym traktowaniu dzieci na zakończenie roku, ale oczami mamy widzę to trochę inaczej. Moje dziecko pracowało sumiennie cały rok często kosztem innych przyjemności i w konsekwencji wypracowało swoje świadectwo z paskiem.
Teraz jedyne wyróżnienie to prawdopodobnie będzie pasek na świadectwie, bez książki i bez uścisku dłoni Pani dyrektor, bo ustawa o Kamilku spowodowała, że wszystkie świadectwa rozda wychowawca w klasie. Jak dla mnie to dzieci zamiast wyróżnienia zostają wrzucone do jednego worka chyba tylko po to, żeby przestało się chcieć im pracować" – kończy gorzkimi słowami swój list mama 4-klasisty.