Kiedy dziecko się "odpala", bardzo trudno jest nie dołączyć do tej rzeki frustracji. A jednak, jako rodzice, jesteśmy ostoją dziecka. I powinniśmy zachować spokój, by ugasić to, co nim targa.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W jednej z moich rozmów psycholożka Gosia Stańczyk tak pięknie mówiła o złości: "To dobrze, że dziecko się złości, to dobrze, że krzyczy. Sprawia mi przyjemność patrzenie na dziecięcą złość".
Ostatnie zdanie spotkało się z uwagami ze strony komentujących, szczególnie tych, którzy nie poznali bądź nie zrozumieli kontekstu. Tymczasem Gosia mówiła o zgodzie na wszystkie pojawiające się emocje i o tym, że jeżeli dziecko czuje się przy opiekunie bezpieczne – będzie je intensywniej manifestować.
I o tym jest poniższa grafika i cały ten tekst. O bezpieczeństwie w ramionach rodzica.
Intensywne emocje są normalne, wielkie emocje są normalne. Normalizowanie emocji powinno stać się powszechne. I niestawanie naprzeciw ich, jakby były naszymi wrogami, szczególnie jeśli dotyczą naszych dzieci.
Wiem, jak bardzo to bywa trudne. A jednak warto nad tym pracować.
Mnie wspiera myśl i wiedza, że to nie jest złośliwość, że złość córki nie jest o mnie. Jej wielkie emocje wynikać mogą z mnóstwa powodów, a jej niedojrzały układ nerwowy nie umie ich jeszcze regulować.
Ja, dorosła, czasami tego nie potrafię. Wtedy płyniemy tę rzeką frustracji obydwie, a to nie jest nic dobrego. Regulacja powinna stać się mantrą wszystkich rodziców, właśnie po to, by w sytuacji eskalacji intensywnych emocji dziecka móc stanąć naprzeciw niego jako bezpieczna przystań. Wziąć w ramiona, kiedy na to pozwoli, ale przede wszystkim: nie wyprowadzić się z równowagi.
Nasz spokój i nasza dojrzałość są tym, co dziecko reguluje, co je wspiera. Nasz ogień w takich momentach pali naszą relację.