Becky przedstawia siebie jako certyfikowanego coacha dla rodziców. Opisując swoją historię, matki dwojga chłopców, dużo mówi o frustracji, o kryzysie psychicznym, ale również o tym, co nazywa – przerywaniem cyklów pokoleniowych.
I w tym ostatnim zawiera się również treść posta, który chciałam wam pokazać. Trenerka mówi w nim o dzieciach silnej woli, które pragniemy wychować, by przerwać krzywdzące schematy poprzednich pokoleń. A jednak czasami bywa trudno.
Myślimy po cichu, szepczemy, a czasem krzyczymy, o ile łatwiej byłoby nam wychować dziecko posłuszne, "grzeczne", uległe.
Becky proponuje metodę na ujarzmienie wielkich energii i potrzeby kontroli dziecka, które jest pewnie osadzone w swoich potrzebach – czas każdego dnia dla dziecka, w którym ma pełną kontrolę.
U trenerki i jej syna to dziesięć minut każdego dnia. Dziesięć minut, w których ich role ulegają swoistej transformacji i syn może decydować w pełni o tym, co się dzieje z nim, ale również o tym, co robią inni domownicy.
Brzmi jak wyzwanie, ale Becky twierdzi, że działa. Tylko dziesięć minut pełnej kontroli pozwala dziecku na prezentację swoich potrzeb i na wyrwanie się z granic i zasad, które go ograniczają przez całą resztę dnia w układzie rodzinnym.
Trenerka nazywa to "zaspokojeniem potrzeby władzy".
Ja wolę określenie dziesięciu minut wyzwolenia się z ograniczeń nakładanych przez rodziców, myślę o tym bardziej w kategoriach wolności niż władzy.
Moja córka jest dzieckiem silnej woli i chociaż rozumiem, że to jest dla niej dobre, bywa, że moje zasoby cierpliwości zostają wyczerpane. Każda metoda, która może wesprzeć nas w ujarzmieniu tych energii, jest warta wypróbowania.