Komunia Święta jest czasem modlitwy i skupienia. To wyjątkowe wydarzenie w życiu dziecka i jego najbliższych. Jak się okazuje, nie każdy ma takie podejście. Niektórzy, wybierając się na uroczystość, mają zupełnie inne zamiary. List nadesłany przez naszą czytelniczkę najlepszym na to dowodem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Od kilku dni biję się z myślami. To, co wydarzyło się podczas uroczystości komunijnej, nie daje mi spokoju. Z jednej strony nie chcę nikomu sprawiać przykrości, no ale z drugiej, ludzie kochani! Podjęłam decyzję, siadam i piszę. Odwrotu nie ma.
Religijne święto
Jestem osobą bardzo religijną, do czego we współczesnym świecie nie każdy się przyznaje. Są tacy, którzy przed pójściem do kościoła wzbraniają się rękami i nogami. Niektórzy modlą się w domowym zaciszu, bo nie przepadają za swoją parafią czy ksiądz nie przypadł im do gustu. To tak naprawdę nie ma teraz znaczenia. Ważne jest jedno – przyjmujesz zaproszenie na Komunię Świętą, to zachowuj się tak, by innym wstydu nie przynieść.
Pokaz mody? Coś przeoczyłam?
Być może się na mnie obrazi, jeśli to przeczyta, ale nie mam innego wyjścia. Muszę to wyrzucić z siebie i pokazać światu, jakie niektórzy mają podejście do pewnych spraw. Moja kuzynka ma 42 lata. Jest samotna, sama (jak zwał, tak zwał). Nie ma męża, faceta, dzieci. Dla niektórych to normalne. Tak jest i tyle. Ona wzbrania się przed tym rękami i nogami.
Szuka mężczyzny na siłę. I może właśnie dlatego nikt nie chce się z nią związać. Ta jej
nachalność, presja i te lepkie ręce są (przepraszam) obrzydzające. Kobieta nie powinna się tak zachowywać. Powinna dać się zdobyć, pozwolić w sobie rozkochać. A nie na siłę zabiegać o atencję.
Z kilkunastu metrów już ją dostrzegłam. Wystroiła się jak na pokaz mody albo co najmniej wesele. Czerwona sukienka z piórkami, złote szpilki, srebrna torebka. Idzie i macha tymi swoimi długimi, pokręconymi włosami. Gdy podeszła bliżej, dostrzegłam opadające od tuszu i cieni powieki oraz usta pomalowane chyba najbardziej intensywną szminką, jaka była w sklepie. Przemilczałam. Uśmiechnęłam się grzecznie i odwróciłam w kierunku męża.
Jemy flaczki
Podczas uroczystości w kościele na szczęście jej nie widziałam. Jej widok podnosiłby mi tylko ciśnienie i nie mogłabym skoncentrować się na tym, co dla mnie najważniejsze. Modlitwie, sakramencie. Ale chcąc nie chcąc, na przyjęciu zorganizowanym w restauracji, usiadła niemalże naprzeciwko mnie (lekko po skosie). Nie miałam żadnych wątpliwości – i tu będzie poszukiwała męża.
Zaczęła wodzić wzrokiem po mężczyznach, ale wszyscy byli zajęci. Dla jasności – przyglądała się tym z rodziny z drugiej strony. Nie wyhaczyła żadnej ofiary i w spokoju zjadła flaczki. Siedziała za stołem, a ja odetchnęłam ulgą. 'Więcej wstydu nie będzie' – pomyślałam. Byłam w błędzie.
Na drugim końcu sali odbywała się druga uroczystość komunijna. Po daniu głównym większość osób wyszła na świeże powietrze złapać oddech. Nie muszę chyba pisać, że poszła i ona. A także goście z drugiego przyjęcia.
A teraz najlepsze
Ta moja kuzynka zaczęła przechadzać się niczym paw. Kręciła tym swoim kuperkiem i szczerzyła zęby (chyba była na wybielaniu). Zaczęła rozmowę z jakimś mężczyzną, a kiedy ten ją zbył, upolowała kolejnego. Jednak gdy po chwili podeszła do niego partnerka, odwróciła się obrażona.
Weszłam do restauracji, bo nie mogłam na ten cyrk dłużej patrzeć. Raziło mnie jej zachowanie i nie mogłam go zrozumieć. No i stało się, nie wytrzymałam. Pod koniec przyjęcia podeszłam do niej i powiedziałam, że przesadziła. Że tak nie wypada, że to rodzinna i duchowa uroczystość. A wiecie, co ona mi odpowiedziała: 'Kochanieńka, przecież muszę gdzieś tego faceta upolować. Każda okazja jest dobra'. No brak mi słów. Dziewczyno, ty wstydu nie masz".