Doświadczenie to usłyszałam od bliskiej mi kobiety, znajomej, której syn uczęszcza do jednej z warszawskich placówek przedszkolnych. Świadoma, wrażliwa, czuła matka w niej była poruszona na tyle, że czuła potrzebę, by się tym ze mną podzielić.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ja, słuchając, myślałam o tym, co ostatnio napisałam o ludzkiej głupocie, ale przede wszystkim myślałam: "Ile wody upłynie, by coś się wreszcie zmieniło dla każdego dziecka?".
Historia jest krótka. Znajoma czekała na syna w przedszkolnej szatni, do placówki wchodzili kolejno inni rodzice, w tym ona. Mama jednego z chłopców. Kiedy otworzyła drzwi do sali, skinęła głową w stronę swojego dziecka i bez zbędnych wstępów, zadała pytanie: "Byłeś grzeczny?".
Nie wiemy, jaka i czy w ogóle padła odpowiedź, ja na miejscu tego chłopca nie wiedziałabym, jak się do niej odnieść…
"Nic już nie można powiedzieć"
Jestem pewna, że pojawią się wśród państwa głosy, że jak zwykle przesadzam. Głosy, że dzieciom dzieją się większe krzywdy niż krzywdzące słowa, zawstydzanie, upokarzanie, generalizowanie. Pewnie macie państwo rację, dzieją się. Wojny, choroby, śmierć.
Gdybyśmy jednak używali tej skali w każdej dziedzinie naszego życia, nie ewoluowalibyśmy jako gatunek. Niczego nie "popychali do przodu", nie ulepszali, nie obdarzali większą świadomością, nie czerpali ze zdobytej wiedzy, nie rozwijali się. Nie poszukiwalibyśmy nowych schematów, dróg, nie wyznaczali nowych kierunków, nadawali nowych perspektyw.
A tu perspektywa jest jedna: dziecko zostało powitane przez matkę jak intruz. Dziecko zostało upokorzone. I tutaj nie ma drugiego dna. W tej sytuacji wydarzyło się kilka rzeczy: po pierwsze użycie słowa "grzeczny", które nijak mają się do zachowań czy odczuć dziecka. Po drugie ton, w jakim zostały wypowiedziane, bez cienia radości z ponownego spotkania. I po trzecie, ale nie najmniej ważne: użycie tych słów publicznie, przy najbliższych rówieśnikach. Zawstydzające, niepotrzebne, oceniające.
Myślałam sobie o tym, jakby to było być tym chłopcem. Gdybym miała wybrać, pewnie nie starałabym się potem współpracować ku "lepszym" zachowaniom, nie angażowała się relację z osobą, która tak mnie uprzedmiotowiła.
I naprawdę z całego serca życzę sobie świata, w którym w końcu zrozumiemy, że słowa mają znaczenie.