koleżanki
Niezapowiedziana wizyta to mniejsza czy może większa presja? Fot. 123rf.com
Reklama.

Szczerze mówiąc, aż sama się zdziwiłam, jak bardzo zaskoczyła mnie ta prośba. Usłyszałam, byśmy jak najczęściej wpadali do nich z wizytą, ale bez wcześniejszej zapowiedzi. Marzeniem koleżanki jest dom otwarty na gości. Chce, by było w tym dużo spontaniczności i serdeczności.

Napięty harmonogram

Co w tym dziwnego? A no to, że już nie pamiętam kiedy ostatnio sama do kogoś wybrałam się bez wcześniejszego umówienia się na konkretny termin. Podobnie nie mogę odnaleźć w pamięci wizyty kogoś, kto zapukał do drzwi tylko dlatego, że był w okolicy. Zawsze najpierw jest telefon, Messenger i ustalenie konkretnego dnia oraz godziny spotkania.

Jednak jeśli pomyślę o moim dzieciństwie, to takie niezapowiedziane wizyty były dość oczywiste. Wpadało się do kogoś i jeśli się go zastało, to super, a jeśli nie, to też nie było dramatu. Odległość nie miała aż tak dużego znaczenia.

Brak czasu czy ochoty na spontaniczność?

Dziś bardzo cenimy sobie czas i przestrzeń drugiego człowieka. Jeśli się do kogoś wybiorę i odbiję się od drzwi, to stracę mnóstwo czasu, a harmonogram każdy z nas ma napięty. Poza tym robić komuś nalot, gdy nie jest gotowy na gości? To przecież może wprowadzać w zakłopotanie, psuć plany i wywoływać dyskomfort… 

Kiedyś nikt się tym aż tak nie przejmował i chyba także nikt nie czuł się urażony. To było dość oczywiste i normalne. Dlaczego już tego nie robimy? Przecież takie krótkie spotkania bez presji wcześniejszego sprzątania, zakupów czy szykowania jedzenia były naprawdę przyjemne. Może faktycznie warto wrócić do tego zwyczaju, by trochę wyluzować? A możne nasze pokolenie zbytnio ceni sobie domowy mir, ciszę oraz spokój?

A wy czasem spontanicznie wpadacie do znajomych? Lubicie niezapowiedzianych gości?

Czytaj także: