Pewna użytkowniczka forum dyskusyjnego na Reddicie opisała zasadę 5-5-5, którą stosuje w czasie połogu. Jej mąż chce, żeby przestała. Kobieta stanowczo odmówiła m.in. opieki nad starszym synem, a teraz pyta, czy miała do tego prawo. Opinie internautów są mocno podzielone. Kto ma rację?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Połóg nazywany bywa czwartą fazą porodu. Nic dziwnego, to czas, kiedy organizm kobiety wraca do stanu sprzed ciąży, trwa to zazwyczaj około 1,5 miesiąca. Tych sześć tygodni nie jest łatwych i choć kobiecie towarzyszy wzruszenie związane z dzieckiem, zmaga się ona też z dolegliwościami: bólem, zmęczeniem, skurczami, zastojem pokarmu, nadmiernym poceniem się, gojeniem krocza, jeśli było nacięte…
I rzadko która jest do tego przygotowana, przecież w filmach powrót do domu z noworodkiem to najczęściej czas błogości i rodzinnej sielanki.
Zasada 5-5-5 na czas połogu
Właśnie dlatego zasada 5-5-5, o której napisała pewna użytkowniczka Reddita, wydaje się takim wspaniałym sposobem na przeżycie połogu. Na czym polega? Redditowa mama wyjaśnia to tak:
"Pierwszych 5 dni 'w łóżku'. Nic poza kontaktem skóra do skóry z moją córką, karmieniem piersią i odpoczynkiem.
Kolejnych 5 dni 'na łóżku', co oznacza siadanie, dalej karmienie piersią, przytulanie się z dzidziusiem, odrabianie zadań domowych z moim synem, krzyżówki itp.
Ostatnich 5 dni 'w okolicy łóżka': nadal głównie odpoczynek, ale też drobne obowiązki domowe, np. składanie prania, zmiany pieluszki, ale bez wstawania na dłużej niż 30 minut. W tym wszystkim nadal tulenie się z noworodkiem, karmienie piersią, odrabianie prac domowych z synem, kolorowanie".
Tatuś nie jest zachwycony
Brzmi jak idealny plan na pierwsze 2 tygodnie po porodzie, prawda? Tak też początkowo myślał mąż kobiety, jednak szybko zmienił zdanie.
"Dzisiaj przyszedł do mnie z płaczem, że tego jest za dużo i że nie da rady zrobić tego wszystkiego sam", opisuje młoda mama. "Przypomniałam mu, że się na to zgodził i że wkrótce po 5-5-5 ja muszę wracać do pracy".
W dalszej części posta kobieta precyzuje, jakie obowiązki spadły na jej męża: "Nasz syn (5 lat) zaczął dokazywać z powodu stresu związanego z pojawieniem się nowego dziecka i z niewyspania, więc zaproponowaliśmy, żeby poszedł do dziadków, którzy mieszkają obok. Zamroziliśmy obiady na cały miesiąc, więc wszystko, co musi zrobić mój mąż, to wrzucić JEDNORAZOWĄ tackę do piekarnika i może sobie iść. Mamy też psa, którego trzeba karmić i zabierać na spacery z dziećmi".
Podsumowując, matka pisze: "Błagał mnie, żebym pomogła przy synu, który nie usiedzi w miejscu i żebym pomogła w drobnych pracach domowych (wytarcie blatów kuchennych, zebranie rzeczy w stosik itd.). Odmówiłam, mam prawo do odpoczynku i pomogę w domu za 8 dni". Internautka pyta, czy postąpiła słusznie.
Niby tak, ale jednak nie?
Kiedy ona wróci do pracy, na jej głowie będzie większość obowiązków związanych z domem i dziećmi: "Gotowanie, sprzątanie, 90 proc. opieki nad dziećmi. On głównie karmi psa i czasami go wyprowadza", doprecyzowała w komentarzu autorka posta i dodała, że jej mąż nie pracuje, ma więc więcej czasu od niej. Większość internautów przyznała jej rację, nie brakowało jednak głosów, że o ile jej mąż rzeczywiście powinien "wziąć się w garść", o tyle ona nie powinna zaniedbywać potrzeb swojego syna.
"On potrzebuje swojej mamusi i nie powinien być za to odsyłany do dziadków", "Twój syn zdaje się źle to znosić, to dla niego duża życiowa zmiana. Rozumiem, że możesz posłać go do swoich rodziców, ale spójrz na to z perspektywy 5-latka – mamusia właśnie urodziła nowe dziecko i się mnie pozbywa", pisali internauci. A jak wy myślicie? Kto tu ma rację?