Zespół wypalonej matki to stan emocjonalnego i fizycznego wyczerpania, którego doświadczają kobiety niepotrafiące poradzić sobie z macierzyństwem. Wiele z nas odczuwa presję, by robić wszystko perfekcyjnie. By ogarniać, planować, dyrygować. By wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku. Jednak za jaką cenę? Jakim kosztem? I przede wszystkim – po co? Bo czy naprawdę musi być idealnie?
Każdy czegoś od nas wymaga, oczekuje, o coś prosi. Niesiemy wsparcie, pomoc, służymy dobrą radą. Nie potrafimy odmówić, przecież to nie w naszym stylu. "Muszę to zrobić dla swojego dziecka" – myślimy. Zarywamy noce, bo nosimy na rękach podczas ząbkowania. Wstajemy o świcie, by przygotować smaczne śniadanie, zanim pójdzie do przedszkola/szkoły.
Przed wyjściem do pracy ogarniamy dom, składamy wszystko w kosteczkę i układamy jak od linijki, by po powrocie przywitał nas porządek. W trakcie wykonujemy jeszcze setki, jak nie tysiące, różnych czynności. Wraz z upływem czasu powoli opadamy z sił. Jesteśmy coraz bardziej zmęczone, przepracowane, zestresowane i zaniedbane. No bo przecież czasu dla siebie brak.
Jesteśmy w stosunku do siebie bardzo surowe, nie stosujemy żadnej taryfy ulgowej. Ma być zrobione. Koniec. Kropka. Oczekujemy, że wszystko będzie idealnie, że inni docenią naszą pracę, nasze starania. A różnie z tym bywa.
Koniec końców zaniedbujemy siebie, relacje z rodziną, przyjaciółmi. O filiżance kawy wypitej w spokoju możemy tylko pomarzyć. Jesteśmy coraz bardziej zestresowane i mamy poczucie, że wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli.
Jeśli doskonale wiesz, o czym piszę, zwolnij, zatrzymaj się i zrób coś, by zacząć cieszyć się życiem. By czerpać z niego pełnymi garściami. Twoje dziecko nie potrzebuje idealnie posprzątanego domu, dwudaniowego obiadu z deserem i koszulek poskładanych w nienaganną kosteczkę. Ono potrzebuje… ciebie. Uśmiechniętej. Spełnionej. Szczęśliwej.
Wiem, że w tym momencie może to brzmieć nieco abstrakcyjnie. Być może myślisz, że nikt nie zrobi tego tak dobrze, jak ty. Może nawet i masz rację. Ale czy musi być perfekcyjnie? Nie może być dobrze, przeciętnie? Może! Prosząc swojego męża/partnera o pomoc (np. w opiece nad dzieckiem) stwarzasz mu okazję do nawiązania lepszej relacji z maluchem. Zwracając się z prośbą o pomoc do dziadków, sprawiasz, że poczują się potrzebni, docenieni. Każdemu to wyjdzie na dobre.
Przyznaję, nie jeden raz myślałam, że ja już nigdy nie będę miała czasu dla siebie. Nigdy nie wezmę spokojnej kąpieli czy nie zjem obiadu bez pośpiechu. I wtedy zadałam sobie pytanie: "Dlaczego tak myślę? Czy ja mam rację?".
Życie nie stoi w miejscu. Ono płynie, a wręcz pędzi. Przecieka nam przez palce. Tak, owszem, teraz jest bardzo intensywnie. Z trudem wyrabiam się na zakrętach. Ale to minie, już niedługo. A jeśli poproszę o pomoc, przestanę udawać, że jestem niezastąpiona i jedyna w swoim rodzaju, to może nawet dzisiaj uda mi się zjeść kolację bez pośpiechu.
Myślisz, że oszalałam, że coś mi się pomieszało? Przecież ty nie masz na nic czasu, jesteś zmęczona, masz wszystkiego dość. Stres i negatywne emocje się nie opuszczają. Niby po co masz ćwiczyć? Ty bardziej potrzebujesz snu niż aerobiku.
Wiesz, że ćwiczenia (nawet kilka minut dziennie) mają bardzo korzystny wpływ na zdrowie psychiczne? Podnoszą poziom endorfin, poprawiają samopoczucie i sprawiają, że zaczynamy się ze sobą przyjaźnić. Dostrzegamy siebie, swoje potrzeby, marzenia. Ćwiczenia poprawiają nastrój i zwiększają poczucie własnej wartości.
Wiem, że jest ciężko. Zwłaszcza na początku macierzyństwa, kiedy wszystko jest takie nowe, tajemnicze, niekiedy mroczne i straszne. Ale uwierz, po każdej burzy wychodzi słońce. Wiem, co piszę.
Źródło: choosingtherapy.com
Czytaj także: https://mamadu.pl/156457,zmeczenie-i-zlosc-na-dziecko-to-efekt-przemeczenia-mlodych-mam