"Dopiero wtorek, a ja dostałam z przedszkola już trzy wiadomości o chorobach panujących w naszej i pobliskich placówkach. Po miesiącu względnego spokoju nagle jestem bombardowana informacjami, że zaczął się sezon na ospę i rumień zakaźny, a do tego w wielu placówkach odnotowano wszy. Mam tego serdecznie dość!
Tak nie musi być!
W zeszłym roku syn bardzo chorował. Skończyło się nawet tym, że Boże Narodzenie spędziliśmy sami w domu, izolując się od rodziny. Nie chcieliśmy nikogo zarazić grypą. Musiałam tłumaczyć dziecku, że nie pojedziemy na Wigilię do babci i że nie spotka się z kuzynami. Było przerażone, czy Mikołaj go nie znajdzie. Nawet ta domowa namiastka kameralnego Bożego Narodzenia była słaba. Każdy z nas źle się czuł, nie miał siły i ochoty na ucztowanie. Tym razem nie popełnię tego błędu.
Postanowiłam, że przyszły tydzień mój syn spędzi w domu. Straci warsztaty wielkanocne i inne atrakcje przygotowane przez placówkę, ale przynajmniej będzie zdrowy. Nie mam ochoty kolejny raz tłumaczyć dziecku, że zostaniemy w domu przez nieodpowiedzialnych rodziców.
Nie dali mi wyboru
Czuję, że nie mam innego wyboru, choć to logistyczne wyzwanie. Już nie raz słyszałam, że muszę przyzwyczaić się do tego, że przedszkolaki chorują, ale jakoś nie mogę przywyknąć do głupoty innych rodziców. To z nią mam największy problem. Do tej pory liczyłam na ich rozsadek. Ale okazuje się, że nadal niewiele osób uważa, że chore dziecko warto zostawić w domu. Przecież chodzi nie tylko o dobro malca, ale i innych dzieci.
Tymczasem nie brakuje rodziców, którzy 'wypychają' chorego malca do przedszkola, a potem udają, że nie zauważyli, że przechodzi infekcję. Cierpią na tym inni, ale co kogo to obchodzi? Może jednak, zanim puścisz ‘lekko’ chore dziecko do przedszkola, pomyślisz o tym, że możesz komuś zrujnować święta!".