mamDu_avatar

Stając się rodzicami, wciąż musimy być kimś dla kogoś. Brakuje nam bycia "po prostu"

Magdalena Woźniak

23 lutego 2024, 13:56 · 2 minuty czytania
Czasami zamykam się w łazience i krzyczę bezgłośnie. Krzyczy całe moje ciało, choć z krtani nie wydobywa się żaden dźwięk. To są momenty, w których czuję, że więcej nie uniosę. Wszystko wokół mnie przytłacza, tak bardzo, za bardzo.


Stając się rodzicami, wciąż musimy być kimś dla kogoś. Brakuje nam bycia "po prostu"

Magdalena Woźniak
23 lutego 2024, 13:56 • 1 minuta czytania
Czasami zamykam się w łazience i krzyczę bezgłośnie. Krzyczy całe moje ciało, choć z krtani nie wydobywa się żaden dźwięk. To są momenty, w których czuję, że więcej nie uniosę. Wszystko wokół mnie przytłacza, tak bardzo, za bardzo.
Właściwie permanentnie czuję się jak aktorka swojego własnego życia. Fot. Pexels.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Na czym polega dorosłość?

Mówię o sobie jako o osobie wysoko wrażliwej, bliscy nauczyli się ze mną żyć, funkcjonuję normalnie, dopóty dopóki nie umiem się odnaleźć w przytłaczającej rzeczywistości. Uciekam od bodźców, by moja głowa zwyczajnie nie eksplodowała.


Od kiedy jestem matką, czuję jeszcze więcej i odgrywam jeszcze więcej ról. Właściwie permanentnie czuję się jak aktorka swojego własnego życia. Każdy oczekuje ode mnie innej twarzy, trochę innej charakteryzacji, wymaga nieco innego scenariusza. Dostosowuję się, w końcu na tym polega dorosłość.

Naprawdę, na tym?

Czasami mam na głowie tyle kwestii, że nie wiem, jaki jest dzień tygodnia. Czuję się, jakbym błądziła we mgle, a wykonanie prostej czynności wydaje się zbyt trudne. Czuję się tak, kiedy mija mi 16 dzień choroby córki, a ja trwam przy niej i czuwam dzień i noc.

Kocham ją do szaleństwa, ale kiedy słyszę, jak podnosi głos, coś we mnie zaczyna pękać. To nie jej wina, to moje wyczerpanie. Kiedy akurat nie podaję jej zupy lub nie robię czegoś równie matczynego, staram się utrzymać na powierzchni powinności zawodowych.

O tym, ile potrzebujemy siły i zdolności organizacyjno–intelektualnych, by to połączyć, ciągle mówi się zbyt mało. Wciąż to mężczyźni odgrywają w społeczeństwie rolę bohaterów domu, którzy przynoszą środki materialne, zarabiając więcej.

Tych naszych umysłowo-fizycznych akrobacji, by jakoś pogodzić ze sobą bycie dwiema różnymi postaciami jednocześnie, nikt nie docenia należycie.

A jest to cholernie trudne, tyle wam powiem.

Próbujemy wyjść do pracy: zatrzymuje nas w drzwiach płacz dziecka. Próbujemy zrealizować telefoniczny wywiad: dziecko płacze z powodu wysokiej gorączki. Próbujemy w tym szaleństwie znaleźć moment na złapanie oddechu: partner wraca do domu po 12 godzinach i jedyne, na co mamy siłę, to zasnąć z dzieckiem o zmierzchu.

Czasami mam ochotę rzucić tymi wszystkimi kartkami scenariusza, zadeptać je, spalić. "Niczego już ode mnie nie wymagajcie, dajcie mi spokój" – krzyczeć. Nie zrobię tego, bo jestem dorosła.

Tylko gdzie po drodze zgubiła mi się Magda, która chciałaby po prostu pobyć sobą?

Czytaj także: https://mamadu.pl/169084,oto-z-czym-zostaja-kobiety-kiedy-ich-partnerzy-zarabiaja-na-zycie