Poseł Litewka, ten od piesków, tym razem się nie popisał. Czego tu nie ma! Poczucie humoru jak u wąsatego dziadersa na imieninach cioci, heheszki z krzywdy dzieci, a wszystko to w imię szlachetnej pomocy. I nie wiadomo, co gorsze: brak refleksji czy atakowanie osób, które wytykają niestosowność takiej narracji?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O Łukaszu Litewce, pośle Nowej Lewicy z Sosnowca, zrobiło się głośno w październiku za sprawą jego kampanii wyborczej, którą wykorzystał, by wspierać psy ze schroniska. I wszystko byłoby dobrze, mógłby długo płynąć na fali społecznego podziwu i sympatii, bo serce rzeczywiście ma wielkie, gdyby nie akcja z… WOŚP-owym sercem w tle. Może zresztą nic tego flow nie zakłóci, bo okazuje się, że z kolei serca naszych rodaków są z kamienia. Węgielnego. Równie czarne i nieempatyczne.
Litewka rozdaje czekolady i kpi z pedofilii
Poseł Litewka zareklamował się 28 stycznia na swoim profilu na Facebooku, pisząc, że rozdawał wolontariuszom WOŚP czekolady. No miło, niedziela była mroźna, trochę osłody przyda się zmarzniętym dzieciakom, prawda? I tu moglibyśmy i my bić brawo, gdyby nie forma wpisu i zamieszczone zdjęcie.
"UWAGA:
Niestety sytuacja z zeszłego roku wróciła.
Mężczyzna, lat około 30–35 widziany w woj. śląskim. Facet jeździ autem, podjeżdża do młodzieży, która zbiera dziś na WOŚP, i twierdzi, że w ramach podziękowań chce przekazać czekolady dzieciom.
Co ciekawe, gość jest w krótkich spodenkach i podobno tłumaczy się porannym treningiem na siłowni.
Nie wiemy, jakie ma intencje, co nim kieruje.
Proszę, uważajcie na swoje pociechy".
Ach, jakie to przezabawne
Jak myślicie, co dzieje się dalej? Litewka dodaje jeszcze zdjęcie z ubiegłego roku z komentarzem "Rok temu to samo. Menda nie odpuści…". Sypią się żarciki, zachwyty, słowa uwielbienia. A później przychodzi doktor Anna Chromik z Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, edukatorka zajmująca się w organizacji pozarządowej VOICE zagadnieniem przemocy ze względu na płeć, i psuje followersom Litewki całą zabawę:
"To nie jest OK, to nie jest zabawne. Żarty z sytuacji, które czasem naprawdę przytrafiają się dzieciom i nastolatkom i są realnie przemocowe, nie są w porządku. Post jest napisany w taki sposób, że ewidentnie nawiązuje do molestowania w przestrzeni publicznej. Naprawdę lepiej to usunąć i napisać inaczej, bo samo działanie bardzo fajne", napisała doktor Chromik.
Co na to poseł Litewka? Nie podziękował, nie posypał głowy popiołem, przeszedł do ataku. Może to sama Chromik molestuje dzieci, skoro takie rzeczy przychodzą jej do głowy? "Czytam swój post, czytam komentarze. Nie wiem, kto tu pisze o molestowaniu poza panią. Jeśli pani myśli o molestowaniu dzieci w przestrzeni publicznej, to zachęcam do zaprzestania takich myśli".
Huzia na Józia!
Odpowiedź Litewki to woda na młyn fanów "posła od piesków". Internauci wyśmiewają dr Chromik, Litewka idzie w zaparte: to przecież takie zabawne, haha. Edukatorka dostaje obraźliwe wiadomości, spirala hejtu się nakręca. A ja zastanawiam się tylko, jak to możliwe, że ludzie nie dostrzegają niestosowności wpisu posła?
W czasach, kiedy jesteśmy coraz bardziej wyczuleni na język, gdy tyle się mówi o tym, że żarty z gwałtu czy przemocy domowej nie są ani śmieszne, ani stosowne, wyrządzają za to kolejną krzywdę ich ofiarom, tutaj zabrakło takiej refleksji. Heheszki z pedofilii w przestrzeni publicznej są w porządku. Z czego to wynika? Braku wrażliwości? Zwykłej głupoty?
A gdzie odpowiedzialność?
Pytam o to Annę Chromik. Jej zdaniem to wina braku edukacji: szkolnej, medialnej, społecznej. – Z tabu też można żartować w odpowiednim kontekście – zauważa naukowczyni. – Naprawdę czasami śmieszą mnie rzeczy zupełnie niepoprawne, np. w stand-upie. Ale mamy tu sytuację, w której osoba o tak ogromnych zasięgach, od której oczekujemy większej odpowiedzialności społecznej, robi sobie żart z molestowania dzieci w przestrzeni publicznej.
– To jest po prostu niebezpieczne, bo normalizuje i banalizuje sytuacje, które się wydarzają, są realnie zagrażające. Gdyby to się działo w kraju, gdzie standardy ochrony dzieci są oczywistością, to ten człowiek po takim poście byłby zawieszony, stałby się persona non grata. Opinia publiczna powinna zareagować bardzo stanowczo, a w Polsce to się nie dzieje – mówi Chromik i trudno się z nią nie zgodzić.
A to przecież nie pierwszy raz, kiedy chciałoby się polityka wysłać na przymusowy kurs z edukacji antyprzemocowej i w trybie pilnym zatrudnić mu speca od PR-u. Tu jednak uderza to szczególnie, bo mówimy o człowieku, który cieszy się sympatią, ma duże zasięgi, był wychwalany pod niebiosa za swoją pomocową postawę. Pan poseł taki fajny, pieskom pomaga, WOŚP wspiera, do tego luzak, a nie garniturowiec z Wiejskiej. A tu zonk! – zabrakło autorefleksji, włączyła się arogancja.
Trauma na całe życie
Doktor Chromik udostępniła post Litewki na swoim Facebooku. Zaczęły się do niej zgłaszać różne osoby, w tym koleżanki z dzieciństwa, opisując swoje doświadczenia: – Że podjeżdża jakiś facet samochodem, przywołuje dziecko, masturbuje się, czasem wręcz chce wciągnąć dziecko do auta albo dziecko tak zapamiętuje to wydarzenie – mówi. – Taka dramatyczna sytuacja, o której się nie zapomina.
– A w tym poście Litewka ewidentnie nawiązuje do takich sytuacji – przecież o tym jest ten komentarz o szortach, to jak trzyma rękę w kroczu… – zauważa Anna Chromik. – Nawet gdyby te aluzje były niezamierzone (a nie są, przecież ten żart ewidentnie bazuje na narracji ostrzeżeń przed pedofilami), to po zwróceniu uwagi każda odpowiedzialna osoba, a już zwłaszcza polityk, usuwa post i przeprasza swoich odbiorców.
Doktor Chromik w końcu poparły inne osoby. "Żartować można ze wszystkiego w odpowiednim kontekście, nawet z tabu. Ja od odpowiedzialnego dorosłego człowieka, polityka, oczekiwałabym chociaż zastanowienia", napisała jedna z nich.
Poseł Łukasz Litewka w wypowiedzi dla sosnowieckiej "Gazety Wyborczej" tak skomentował swój wpis: – Co do samego posta, jeśli kogokolwiek uraziłem niestosowną formą, to przyjrzę się tej sprawie, i następnym razem ułożę to tak, żeby nikogo nie urazić i nie obrazić. Rok temu udostępniłem podobnego posta i nikomu nie przeszkadzał.
A nie, no w porządku, skoro rok temu nikt się nie obruszył, to dalej: nabijajmy się z krzywdy dzieci, która przeradza się w dorosłe traumy, budujmy na tym swój wizerunek fajnego pana od polityki i wyśmiewajmy ludzi, którzy są od nas mądrzejsi.