"Jestem mamą chłopca, który ma 5 lat i jest dumnym przedszkolakiem. Każdego dnia chodzimy do placówki pieszo, bo jest w niedalekiej odległości od naszego domu, a ja mam stamtąd bezpośredni autobus miejski do pracy. Wczoraj, kiedy zaprowadzałam tam Maksa, byliśmy świadkami sceny, która mnie osobiście zniesmaczyła i sprawiła, że zaczęłam wątpić w nasze społeczeństwo" – zaczyna swój list mama przedszkolaka.
"Kiedy koło 8:00 przeszliśmy przez przedszkolną furtkę, przy drzwiach wejściowych do placówki zobaczyłam pewną kobietę. To mama, którą często widzę rano, kiedy przyprowadza swoją córkę. Skojarzyłam ją z widzenia, bo często o tej samej porze mijamy się w przedszkolnej szatni albo na korytarzu".
Czytelniczka opowiada o scenie, której była świadkiem: "Teraz kobieta stała przy koszu na śmieci z papierosem w dłoni, a kilkulatka zaraz obok niej. Przestępowała z nogi na nogę i widać było, że się niecierpliwi. Kiedy wchodziłam z synem przez drzwi i przechodziliśmy obok nich, usłyszałam wymianę zdań: 'Mamo, długo jeszcze? Zosia na pewno jest już w sali' – powiedziała mała. Na co matka odrzekła: 'Już, sekundkę, kończę'. Zmroziło mnie totalnie.
Zresztą już sam widok kobiety, która pod budynkiem przedszkola bezczelnie pali papierosa w towarzystwie kilkuletniego dziecka też nie jest zbyt miłym widokiem. Takim zachowaniem opiekun bezmyślnie uczy je, że to normalna czynność, która jest nieszkodliwa.
W ogóle palenie w takim miejscu jak wejście do przedszkola wydaje się nie na miejscu, nie uważacie? Nie wiem, co na to przepisy prawne, ale wydaje mi się, że palić w miejscach publicznych nie można. To szkodliwe nie tylko dla rodzica i dziecka, ale też właściwie dla każdego, kto ich mija i wchodzi do budynku".
"Jak ktoś nie wie, co to bierne palenie, albo świadomie chce w ten sposób krzywdzić swoje dziecko, to jego sprawa. Jest we mnie jednak jakiś wewnętrzny sprzeciw wobec tego, jak zachowała się ta matka. Przecież jest dorosła, panuje nad swoimi odruchami. Myślę, że równie dobrze mogła tego papierosa zapalić po zaprowadzeniu dziecka do sali przedszkolnej. Wyszłaby sobie z placówki i na spokojnie bez kilkulatki zapaliła.
A tak to dziecko musiało wdychać ten smród i czekać na matkę, dla której papieros był ważniejszy niż córka. To też uczy dziecko, że nałóg rodzica jest normalną sprawą, a papierosy nie są traktowane w formie szkodliwej używki. Czy inni rodzice nie uważają, że to rażący widok?
Pierwszy raz widziałam tę matkę w takiej sytuacji, ale pewnie często jej się zdarza palić przy dziecku, skoro tak spokojnie dopalała sobie przed wejściem do przedszkola. Chciałam tylko zaapelować, żebyście – jeśli palicie – ograniczyli tę czynność do minimum w obecności dzieci. Niech ich zdrowie nie cierpi przez to, że mama albo tata mają szkodliwy nałóg" – kończy swój list mama przedszkolaka.