Dzieci są kochane, ale powiedzmy sobie szczerze: potrafią czasem doprowadzić nas do szału. Prosisz raz, drugi, dziesiąty, a one swoje... I wtedy pada z ust rodzica: "Nie będę się powtarzać 100 razy. Już tyle razy ci mówiłam, że masz przestać". Robi się niemiło, może nawet padają jakieś warunki i groźby. Błędne koło. Niby wiemy, że to nie działa, ale jakoś wiecznie kończy się tak samo. Co zrobić inaczej? Śpieszymy z podpowiedzią.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
To bardzo frustrujące, bo niby polecenie jest proste i z punktu widzenia dorosłego przecież wcale nie tak trudno je wykonać. Nie biegaj, nie skacz, nie krzycz... Wystarczy zaprzestać wykonywania tej czynności i już...
To wcale nie jest takie proste
Monika Sobkowiak (w sieci jest znana jako Pani Monia) jest nauczycielką przedszkola, neurologopedką oraz autorka kursów dla rodziców i nauczycieli. Właśnie opublikowała post na ten temat. Pomoże ci on zrozumieć, dlaczego powtarzanie 100 razy nie działa i co warto zrobić w zamian.
Jak wyjaśnia Pani Monia, to ciągłe zwracanie uwagi frustruje rodzica, bo jego metoda nie działa. Dlaczego? Wszystko przez to, że mama lub tata koncentruje się na zakazie, np. "Nie biegaj, Franek". Tymczasem dziecko, słysząc, że czegoś mu nie wolno, skupia się na ochronie własnej autonomii, przecież zależy mu na realizacji własnych potrzeb. Efekt? Albo ignoruje prośby, albo wpada w skrajne emocje, protestuje.
Co można zrobić w zamian? Wystarczy zaproponować dziecku alternatywę, która zaspokoi jego potrzebę. Dziecko chce biegać? Zastąp ruch innym działaniem ruchowym, np. przybij piątkę, umów się na bieganie w innym miejscu. Pamiętaj także, by pokazać, że rozumiesz dziecko i jego potrzeby.
Czy to działa?
Wielu rodziców przyznało, że nigdy nie popatrzyło na to całe upominanie w ten sposób i z chęcią spróbują czegoś nowego. Ci, którzy próbowali metody, chwalą. Może nie zawsze się udaje, ale widzą efekty. Taki dialog pokazuje, że jako rodzice szanujemy potrzeby dziecka i traktujemy je poważnie, a nie tylko zakazujemy "bo tak".
Nie wszyscy jednak byli tak optymistycznie nastawieni do propozycji Pani Moni. Pojawiły się głosy, że wymyślanie alternatyw dla dziecka jest niezwykle męczące i wymagające, więc po ciężkim dniu to wcale nie jest proste zadanie.