"Mam dość utyskiwania znajomych matek, które pracują z domu z dziećmi u boku. Mam dość, dlatego że nie rozumiem, nie pojmuję, jak można mieć taki komfort i jeszcze narzekać?
Pracuję, od kiedy pamiętam, od 18. roku życia dorabiam sobie, jak mogę, nie dostałam niczego, nic nie spadło mi z nieba. Wyjechałam z rodzinnej wsi, pracowałam, aż do dziś, z kilkumiesięczną przerwą na urlop macierzyński. Jestem pielęgniarką w jednym z warszawskich szpitali. I matką dwojga.
Moje dzieci, choć coraz starsze, również potrzebują mojej opieki. Mimo to nigdy nie mogłam pozwolić sobie na 'zostanie z nimi w domu', kiedy zmorzyła je choroba. Nie ma więc już we mnie cierpliwości, kiedy dzwoni do mnie koleżanka i narzeka na pracę przy komputerze z dzieckiem u boku.
Nie musi wychodzić, nigdzie.
Nie musi zostawiać dziecka, organizować mu opieki.
Myśleć, kombinować i bić się z wyrzutami sumienia, że znowu nie ma mnie dla nich.
Przestańcie robić z siebie ofiary, kobiety! Jesteście niesamowicie uprzywilejowane, nie widzicie tego?
Moja praca jest pracą zmianową. Są takie dni, że nie widzę się z dzieciakami przez ponad 20 godzin, mijamy się. Kiedy chorują, a ja nie chcę już nadwyrężać swojej posady kolejnym zwolnieniem, błagam o pomoc moją matkę, która dojeżdża do nich ponad 100 km.
Nie stać mnie na nianię w stolicy, stawki są absurdalne. Mąż pracuje, ale nie utrzyma nas ze swojej pensji. Ceny rosną, życie ma swoje finansowe wymagania, a mnie czasami chce się wyć.
I nie mogę już oglądać tych nowobogackich matek, które udają, że pracują przed ekranem komputera, popijając kawę w dresie. Co one wiedzą o prawdziwej, ciężkiej pracy i o wyrzeczeniach, jakie się z nią wiążą?".
Czytaj także: https://mamadu.pl/180596,matki-potrzebuja-wsparcia-ale-o-nie-nie-prosza-nie-chca-uslyszec-tego