W biegu wpadliśmy do przedszkolnej szatni. Z racji tego, że staram się, by syn rozbierał i przebierał się sam, wszystko zajmuje trochę więcej czasu. Siadam koło niego i cierpliwie czekam. Tego dnia nie tylko czekałam, ale też przysłuchiwałam się pewnej rozmowie. Zaczęło się od przekłuwania uszu, a skończyło na poprawianiu urody.
Jedna z mam zastanawiała się (choć mam wrażenie, że była niemalże w 100 proc. zdecydowana), czy z roczną córeczką może pójść do kosmetyczki na przekłucie uszu. Szukała potwierdzenia u drugiej mamy. Chciała mieć pewność, że nie wyrządzi dziecku krzywdy. Chciała usłyszeć, że dobrze robi.
Niestety, druga mama nie dość, że jej nie poparła, to próbowała wybić jej ten pomysł z głowy. Myślę, że ma rację, że rok to za wcześnie na przekłuwanie uszu. Jednak jak zawsze podkreślam, że to moje zdanie, a każdy ma prawo robić to, co uważa za słuszne. Postępować w taki sposób, który jego zdaniem jest najlepszy.
Argumenty mamy, która nie popierała tego pomysłu, wydawały się naprawdę rozsądne. Nie tylko uparcie powtarzała, że rok to za wcześnie, że tak małej dziewczynce kolczyki nie są potrzebne, że to ból i zawsze jakieś ryzyko zakażenia. Wspomniała o czymś jeszcze, co szczególnie zwróciło moją uwagę i skłoniło do przemyśleń.
"Zacznie pani od kolczyków, a jak pójdzie do przedszkola, zrobi jej pani operację plastyczną, by poprawić urodę?". Na tych słowach rozmowa się zakończyła. Mamy rozeszły się, a ja wciąż czekałam, aż syn założy buty.
Zaczęłam zastanawiać się, jak ja bym postąpiła, gdybym miała córkę (mam synów, także ten problem mnie nie dotyczy). Chyba nie wpadłabym na pomysł, by rocznemu dziecku, które przecież dopiero zaczyna uczyć się chodzić, przekłuwać uszy. Przecież to jeszcze za wcześnie, przecież tak mała dziewczynka tych kolczyków nie potrzebuje. Dla niej to bez różnicy, czy w jej uszach pojawią się jakieś ozdoby, czy nie.
Wróciłam do domu i zaczęłam czytać, szukać, kiedy matki po raz pierwszy zabierają córki do kosmetyczki. I wiecie, co znalazłam? Filmik, który wprowadził mnie w osłupienie. Zaniemówiłam, wbiło mnie w ziemię.
Leah Garcia, mama z Teksasu, umieściła na TikToku filmik, na którym, uwaga – swojej 3-letniej córce depiluje brwi. Garcia twierdzi, że w dzieciństwie wyśmiewano ją, kiedy jej brwi były złączone. Dzieci twierdziły, że ma jedną brew. I właśnie przed tym chce uchronić swoją córkę.
Matka nakleja dziewczynce plaster z wosku, a kiedy go odrywa, malutka krzyczy: "Mamo, to mnie boli". Reakcja mamy zaskakuje, bo zamiast przytulić, pożałować, pocałować córkę, odpowiada: "W porządku dziewczyno, teraz masz już dwie brwi".
Pod filmem pojawiło się wiele komentarzy. Jedni rodzice krytykują i absolutnie nie mogą zrozumieć zachowania matki, inni ją popierają. Niektórzy zwrócili uwagę na coś zupełnie innego, moim zdaniem najważniejszego – czy złączone brwi przeszkadzały też dziewczynce, czy tylko jej matce?
Czytaj także: https://mamadu.pl/165076,przekluwanie-uszu-dziecku-5-powodow-dlaczego-kolczyki-to-zly-pomysl