Nie miałam dziadków, więc w dzieciństwie Wigilię spędzaliśmy tylko we czwórkę. Mimo to rodzice zawsze przykładali dużą wagę do detali. Dla mnie było to bardzo naturalne i nie miałam pojęcia, że w innych domach może to wyglądać zupełnie inaczej. Jako nastolatka i młoda kobieta nie znosiłam pewnego zwyczaju, który moja rodzina bardzo pielęgnowała. Po latach nauczyłam się go doceniać i uczę tego także moje dzieci. Szkoda, że w wielu domach od tego się odchodzi.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Gdy poznałam mojego męża, podczas pierwszych świąt doznałam szoku. Dosłownie. Boże Narodzenie wygląda u jego rodziny zupełnie inaczej. Coś, co uderzyło mnie najbardziej, to forma składania życzeń. Absolutnie nikt się tam nie wysila. Przy stole każdy bierze swój opłatek i na raz mówi się: "Wszystkiego najlepszego". Koniec.
Wiem od wielu znajomych, że u nich wygląda to bardzo podobnie. Nawet jeśli bliscy podchodzą do siebie i łamią się opłatkiem, to zazwyczaj padają jakieś 2-3 słowa: zdrowia, szczęścia, pieniędzy...
Oczywiście chcemy jak najlepiej dla naszych bliskich, każdy to wie, więc czy trzeba wygłaszać jakieś dłuższe monologi? Zamiast sztucznego wysilania się, ludzie coraz częściej wolą zupełnie zrezygnować z tej tradycji. A szkoda...
To wymaga czasu i wysiłku
Przyznam, że sama przez lata nie lubiłam składania życzeń, ostatecznie bardzo to doceniłam, bo odkryłam, że to może być bardzo ważna lekcja dla każdego z nas. Polubił to także i mój mąż. Tego również uczymy nasze dzieci. Jednak nigdy nie jest to: "wszystkiego najlepszego".
U mnie w domu życzenia od zawsze były bardzo osobiste. Odnoszą się do tego, co wydarzyło się w danym roku i tego, co mają przynieść najbliższe miesiące, do naszych planów, marzeń, potrzeb, a czasem i problemów. Składanie takich życzeń wymaga jednak wcześniejszej refleksji. Z doświadczenia wiem, że te przemyślanie dobrane słowa sprawiają olbrzymią radość każdej ze stron. Jakby dawało się komuś dodatkowy prezent.
Nie chodzi tylko o życzenia
Podczas pierwszych wspólnych świąt mąż przyznał, że było mu głupio. Nieprzyzwyczajony do takiego sposobu składania życzeń, nie wiedział, co powiedzieć moim rodzicom i siostrze. Sam usłyszał bardzo osobiste słowa i zapragnął w kolejnym roku się odwdzięczyć. Dziś to dzieje się bardzo naturalnie.
Czy zawsze jest łatwo? Oczywiście, że nie. Ale jeśli nie wiemy, co powiedzieć, to uważam, że jest niezwykle ważny sygnał, że w tym zakręconym pędzie życia oddaliliśmy się od siebie za bardzo. Gdzieś przestaliśmy zwracać na siebie uwagę i nie wiemy, co jest ważne dla bliskiej dla nas osoby. Oznacza to także, że mamy do wykonania pracę domową: bardziej się postarać i uważniej słuchać siebie nawzajem nie tylko w święta, ale przez cały nadchodzący rok.
A u was w domu składa się życzenia? Przykładacie do tego większą wagę?