Wykładowca akademicki i autor książek Mikołaj Marcela publikuje posty o kondycji polskiej szkoły. Gorzkie słowa, które nawołują do koniecznych zmian. Tym razem podjął temat obowiązków dziecka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nawiązując do intensywnych przygotowań w czasie przedświątecznym w swoich własnych wspomnieniach, napisał pięknie o tym, jaką radość sprawiała mu pomoc w przygotowaniach.
Radość niewymuszona, tak jak pozbawione przymusu były jego obowiązki. Jak pisze Marcela: "Mimo całego ogromu pracy, nigdy nie miałem obowiązku pomagać w czymkolwiek. Mogłem pomóc, jeśli tylko chciałem. I często pomagałem, z własnej woli, robiąc to, na co miałem ochotę. Z czasem zacząłem pomagać więcej i więcej, jeszcze za życia mojej mamy były takie święta, które ostatecznie pod wieloma względami kończyłem przygotowywać ja.
I znów – nie z obowiązku czy poczucia powinności. Raczej dlatego, bo widziałem, jak to ważne dla moich rodziców i chciałem im w tym pomóc".
Czy to nie brzmi świetnie? Czy nie tak chcielibyśmy, jako świadomi rodzice, kształtować osobowości i doświadczenia naszych dzieci? Nie poprzez wymuszanie, obowiązek, szantaż, kary, a przez dobrowolność i przede wszystkim zawartą w tym słowie: wolność.
Jest w nas dużo lęku, kiedy mowa o dziecięcej wolności. Wielu myli to słowo z brakiem jakichkolwiek zasad, granic. Tymczasem to nieprawda. Świadomie i intencjonalnie kreowana wolność dziecka oznacza mniej więcej słowa: "Słucham cię, twoje zdanie ma znaczenie. Możesz myśleć inaczej niż ja".
I w tym zawiera się również doświadczenie Marceli, doświadczenia każdego z nas. Brak przymusu, możliwość wyboru. Gros z nas i tak wybrałoby pomoc matce, którą darzyliśmy uczuciem. Nigdy nie były potrzebne słowa szantażu, straszenie rózgą, czy inne komunikaty zabarwione tresurą.
Marcela podsumowuje swoją wyczerpującą myśl: "Dorosłym bardzo często wydaje się, że modelowanie zachowań to kwestia przymusu, wprowadzania i egzekwowania obowiązków i ogólnie rzecz biorąc pewnej tresury. Jasne, to przynosi efekty, ale na ogół na krótką metę. Na dłuższą metę ważne jest, by stworzyć przestrzeń do samodzielnej nauki tego, co jest w życiu ważne i dlaczego".