Zanim się oburzysz postawą "roszczeniowej" matki i polecisz, by uważniej czytała umowy przed ich podpisaniem, pozwól, że zapytam: a co z uprzejmością i taką zwykłą, ludzką przyzwoitością?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Już w wakacje pisałyśmy o problemie, z którym zetknęła się nasza czytelniczka. Mama Igi jest czynna zawodowo, córkę wychowuje samodzielnie. Dzięki dobrej sytuacji finansowej mogła pozwolić sobie na to, by posłać córeczkę do prywatnego przedszkola i uniknąć zamieszania m.in. z wakacyjnymi dyżurami – nie mogłaby pozwolić sobie na urlop zawsze wtedy, kiedy przedszkole jest zamknięte.
Prywatne przedszkole miało być rozwiązaniem – a nie jest. W piątek po Bożym Ciele zamknięte, 15 sierpnia zamknięte. Takich pojedynczych dni, w które musi szukać opieki do córki, jest więcej, a sama urlopu tak często brać nie może. W podobnej sytuacji znalazła się mama, która zamieściła post na Reddicie.
Choć to historia z amerykańskiego podwórka, w polskich żłobkach czy przedszkola może być podobnie – jeśli chcecie podzielić się z nami swoimi historiami, piszcie śmiało na: mamadu@natemat.pl!
Żłobek zamknięty, a płacić trzeba
Anonimowa użytkowniczka poinformowała na forum, że właścicielka domowego żłobka, do którego chodzi jej dziecko, zdecydowała się zamknąć placówkę tuż przed świętami, dając rodzicom mniej niż 24 godziny na znalezienie opieki.
"Byliśmy zadowoleni z nowego żłobka do czasu, kiedy z niespełna jednodniowym wyprzedzeniem dostaliśmy informację, że przed Świętem Dziękczynienia będzie zamknięte, bo spodziewają się małej frekwencji. Chodziło o to, że tylko troje dzieci z 8-osobowej grupy miało się pojawić tego dnia, więc żłobek uznał, że nie opłaca im się otwierać" – pisze forumowiczka. Zaznaczyła, że to domowy żłobek, więc nie rozumie, w czym tkwi problem.
"Musieliśmy się nieźle nagimnastykować, żeby znaleźć opiekę dla dziecka tak w ostatniej chwili. Żeby tego było mało, i tak oczekiwano od nas, że zapłacimy za ten dzień. A my i tak już płacimy za dwa tygodnie wakacji, za święta, za tydzień między Gwiazdką a Nowym Rokiem. Nie mam z tym problemu, jeśli dzięki temu moje dziecko ma mieć zapewnione miejsce. Ale płacić za dzień, w którym żłobek jest zamknięty z powodu niskiej frekwencji? Mylę się, czy ktoś tu próbuje nabić mnie w butelkę?" – dodaje mama malucha.
O rodzicach nikt nie myśli
Jeden z użytkowników słusznie zauważył, że w takiej sytuacji wszystko zależy od umowy, jaką rodzice podpisali z właścicielką żłobka. Jeśli w umowie było jasno zaznaczone, że żłobek zastrzega sobie prawo do zamknięcia z powodu niskiej frekwencji i nie musi informować o tym z wyprzedzeniem, rodzice nie powinni mieć pretensji – znali szczegóły umowy przed podpisaniem. Podobnie w kwestii płatności – wszelkie kwestie finansowe również powinny być zawarte w umowie.
Zdecydowana większość komentujących uznała jednak, że takie zagranie ze strony właścicielki żłobka jest nieprofesjonalne, ale przede wszystkim – nieuprzejme. Zamykając żłobek z dnia na dzień, zostawiła część rodziców na lodzie, nie licząc się z tym, że będą musieli znaleźć opiekę dla dziecka lub wziąć w pracy wolne (a na to, być może, nie mogą sobie pozwolić).
Umowa umową, ale w okresie świątecznym takie zachowanie wydaje się nie w porządku. Co myślicie o tej sytuacji? Słyszeliście o podobnych przypadkach w polskich żłobkach lub przedszkolach?