Narodowe wymyślanie upominków dla dzieci trwa w najlepsze. A u nas w domu w tym roku jakieś spore problemy z inspiracjami, bo córki zbojkotowały list do mikołaja. Zaczęliśmy się nawet zastanawiać z mężem, co myśmy dostawali jako dzieci i doszyliśmy do dwóch wniosków. Po pierwsze, każda z naszych rodzin była mniejsza, co automatycznie redukowało liczbę upominków. Druga sprawa jest taka, że rodzice praktycznie nie kupowali nam zabawek bez okazji: Boże Narodzenie, urodziny i Dzień Dziecka, na tym koniec. Dziś nasze pociechy mają ich multum!
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dziś chyba mało kto lubi niespodzianki, a szczególnie rodzice. W sumie trudno się dziwić, bo dzieci konkretnie wiedzą, czego chcą, albo rodzice mają bardzo jasną wizję tego, co ich pociecha powinna dostać (lub też absolutnie nie powinna!). Oczywiście nikt nie chce odbierać maluchom frajdy z prezentów od mikołaja, z drugiej jednak strony coraz więcej osób czuje, że tego wszystkiego jest zbyt dużo.
Ten nadmiar jest męczący
Sama należę do rodziców, którzy wolą zasugerować prezent, więc jakiś czas temu wpadłam w sidła podsyłania pomysłów. Miałam dość zbyt prostych puzzli czy zabawek, które zupełnie nie interesują moich dzieci lub mnie drażnią. Ale to z kolei branie sobie na głowę kolejnego obowiązku przed świętami.
Mam wrażenie, że jakoś umiera ta cała magia obdarowywania. Nagle przed świętami następuje rodzinna wymiana linków i to do bardzo konkretnych zabawek. Mało kto fatyguje się do sklepu, skoro dostaje konkretny adres URL. Zamawia, pakuje i jest. Tylko jaki w tym sens?
Świąteczna linkomania
U znajomych poza dziadkami jest trójka dorosłych dzieci, a każde z nich ma już swoją rodzinę. Pomijając dorosłych, na Wigilii jest 9 dzieci. Koleżanka przyznała, że w pewnym momencie robienie sobie prezentów zaczęło robić się potwornie męczące. Po nietrafionych podarkach przyszła pora na wymianę linków.
To jednak nadal nie rozwiązało problemu, bo pomysły na prezenty były wymyślne w ilościach hurtowych, więc i trochę na siłę. Dzieci były obsypywane dziesiątkami zabawek, a większości nawet nie potrzebowały. Generowało to też spore koszty. W tym roku podjęli decyzję, że to tylko rodzice kupują dla każdego ze swoich dzieci po dwa upominki i na tym koniec.
Wielu moich znajomych, zmęczonych nadmiarem zabawek, już dawno zrezygnowało ze wzajemnego obdarowywania się. Usłyszałam: "Jaki jest sens wysyłania linków do drobnych upominków? Równie dobrze ktoś mógłby mi przelać pieniądze i ja sama mogłabym wszystko kupić". Stawiają na jeden duży składkowy prezent i przekonują, że dzieci na tym absolutnie nie cierpią. Po prostu zamienili ilość na jakość.
Jeden prezent to mało?
Jestem z domu, gdzie zawsze było dużo upominków. Nie zawsze były to zabawki, większości to ubrania czy środki czystości, ale zawsze był ten efekt góry paczek. Nie jestem więc jeszcze gotowa na jeden duży zbiorczy prezent, ale powoli do tego dojrzewam. Bo myślę, że to jednak świetna sprawa.
Moje starsze dziecko ma urodziny na początku stycznia, więc dla mnie wymyślanie pomysłów na prezenty to podwójne wyzwanie. Efekt? W połowie stycznia tona nowych rzeczy, które trudno gdziekolwiek pomieścić. W tym roku postawiliśmy na mocną redukcję upominków, ale za rok, kto wie, może tylko po jednej paczce dla każdego z dzieci?
A u was jak wygląda obdarowywanie najmłodszych członków rodziny?