Przygotowania do świąt
Spędziłam popołudnie z córką w kuchni. To był wspaniały, rodzinny czas. fot. na2xa/123rf
REKLAMA

"No ile można. Kogo to wszystko interesuje? Tak się zastanawiam, po co wszyscy dookoła to robią i się tym jeszcze chwalą. Pierniczek to pierniczek. Smaczne ciastko, które większości kojarzy się ze świętami. Ale czy to jest powód, by dokładnie fotografować cały proces przygotowywania?

I co z tego, że święta?

Obchodzimy je co roku. Od urodzenia, aż do śmierci. Każde wyglądają niemalże tak samo. Choinka, prezenty, kolędy i stół zastawiony świątecznymi potrawami. Przyznam, że podchodzę do nich raczej neutralnie. Nie oczekuję ich z niecierpliwością i nie skreślam dni w kalendarzu jak moja pierwszoklasistka.

Oczywiście kupuję kalendarz adwentowy, obdarowuję córkę prezentami, przygotowuję 12 potraw. Ale to tyle. Nic więcej w tym kierunku nie robię, a już na pewno nie powielam zachowania, które doprowadza mnie do szału. Dla mnie ważniejsza jest rodzina, zwłaszcza że z niektórymi spotykam się tylko podczas świąt.

Po co wy to robicie?

Kiedy za oknem pojawiły się pierwsze płatki śniegu (dosłownie mam wrażenie, że były to pojedyncze płatki) wszyscy zaczęli przygotowania do świąt. Jakby się zmówili. Na miejsca, gotowi, start.

Już tego samego dnia media społecznościowe zalała fala zdjęć z przygotowywania pierników. W każdym domu ten sam schemat. Wałkowanie ciasta, pieczenie, ozdabianie tymi wszystkimi kolorowymi lukrami. Na jednym zdjęciu dziecko patrzy się w lewo, a na drugim w prawo. Jedno zdjęcie przedstawia proces wkładania do piekarnika, drugie układanie na talerzu. Przyznam szczerze, nie widzę w tym nic specjalnego i nie wiem, po co się tym chwalić całemu światu.

Chcesz, to piecz

Kiedy moja Ola zobaczyła zdjęcia, jakie pojawią się w internecie, zaczęła namawiać mnie na pieczenie pierniczków i przyozdabianie. Z jednej strony nie lubię pieczenia tych małych gwiazdek, choinek i reniferów, z drugiej nie chciałam odmawiać dziecku.

Byłam zła, że uległa presji środowiska. Inni pieką, to i ona chciała. Sama na pewno nie wpadłaby na ten pomysł. Już miałam się zgodzić, ale znalazłam lepsze rozwiązanie. Spędziłyśmy czas w kuchni, lepiłyśmy pierogi. Od razu zaznaczę, nie fotografowałyśmy całego procesu, a tym samym nie obwieszczałyśmy całemu światu, jak spędzamy czas.

Było wspaniale, rodzinnie. Gotowałyśmy, rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się. Koncentrowałyśmy się na sobie, a nie na pozowaniu do zdjęć. Może nie powinnam, ale moi drodzy, mam do was prośbę – chcecie, to pieczcie, ale mnie do tego nie zmuszajcie. I przestańcie umieszczać te piernikowe zdjęcia!".

Czytaj także: