Smutny chłopiec
Tak bardzo bym chciała, aby Michał jak najdłużej wierzył w świętego mikołaja, żeby pisał do niego list. fot. ulochka/123rf
REKLAMA

"Mikołajki w domu to jedno, a te obchodzone w przedszkolu czy szkole to drugie. Od kiedy syn rozpoczął edukację przedszkolną, a potem szkolną, co roku organizowane są zbiórki pieniędzy, z których trójka klasowa kupuje dzieciom upominki. Dzieci są przeszczęśliwe.

Wielka niespodzianka

Kiedy Michał był w przedszkolu, zawsze w mikołajki dzieci autokarem jechały do pobliskiego domu kultury, gdzie czekał na nie święty mikołaj z wielkim workiem prezentów. Każdy z osobna wchodził na scenę i odpowiadał nieśmiałym głosem na pytanie 'Byłeś w tym roku grzeczny?'. Pamiętam, że kiedyś też uczyliśmy się wierszyka dla mikołaja.

Dzieci otrzymywały drobne upominki, nigdy nie były to drogie prezenty. Mały zestaw klocków, komplet mazaków i malowankę. Coś symbolicznego, ale coś, co sprawiało mnóstwo radości. To, co znajdowało się w torebce prezentowej, zawsze było wielką niespodzianką.

Szkoła nie zawiodła

W zerówce i klasie pierwszej podobnie jak w przedszkolu dzieci obchodziły mikołajki. W zerówce Michał dostał w prezencie fajną książkę o dinozaurach, a w klasie pierwszej swoją pierwszą czytankę. Był naprawdę zachwycony. Mam wrażenie, że prezenty otrzymane od 'prawdziwego świętego mikołaja', który odwiedza dzieci i wręcza je osobiście, cieszą o wiele bardziej niż te schowane w domowej skarpecie.

Uwielbiam patrzeć na te iskierki w oczach, które pojawiają się podczas opowieści mojego syna. Dokładnie, krok po kroku streszcza, co wydarzyło się w szkole. Kto co powiedział, kto jaką miał minę.

Nie możecie tego zrobić

Mikołajki zbliżają się wielkimi krokami, a debata dotycząca podarunków rozpoczęła się już kilka dni temu. Rodzice mieli naprawdę różne pomysły. Najbardziej spodobało mi się pióro do nauki pisania. Dla drugoklasisty to fajny prezent. Jednak ku mojemu zdziwieniu nie wszystko przebiegło tak sprawnie jak w ubiegłych latach.

Grupka rodziców sprzeciwiła się, nie miała ochoty składać się na prezent dla dzieci. Wiecie dlaczego? Wpadli na zupełnie inny pomysł. Najwyższa pora powiedzieć dzieciom prawdę – święty mikołaj nie istnieje, a to rodzice podrzucają dzieciom prezenty. Nie mogłam zrozumieć, skąd ten pomysł. Skąd taka decyzja? Dlaczego chcą zabrać swoim pociechom tę radość, to oczekiwanie na mikołaja. To odliczanie, podekscytowanie i beztroskie dzieciństwo?

Co teraz będzie?

Do mikołajek zostało kilka dni, a my wciąż nie doszliśmy do porozumienia. Rodzice podzieli się na dwa obozy. Nikt nie chce ustąpić. Tak bardzo bym chciała, aby Michał jak najdłużej wierzył w świętego mikołaja, żeby pisał do niego list i zastanawiał się, jaki prezent sprawiłby mu największą radość. Przecież to jest takie urocze, takie beztroskie, takie niewinne. Przecież jeszcze te nasze małe dzieci będą miały czas na dorosłość. Podpowiedzcie, jak przekonać rodziców, by nie zdradzali dzieciom prawdy?".

Czytaj także: