mamDu_avatar

Sporty i hobby nie dla mojego dziecka. Ma ważniejsze sprawy na głowie, życie poczeka

Karolina Stępniewska

27 listopada 2023, 11:20 · 3 minuty czytania
– Moja córka uprawiała akrobatykę. To była jej pasja. W tym roku musiała zrezygnować – opowiada mi Kasia. – Moje dziecko zrezygnowało z nauki w szkole muzycznej. Niestety, albo instrument, albo dobre liceum – dorzuca Iwona. Gdzie nie posłuchać rodziców, tam zewsząd słychać lamenty. Ale czy słusznie?


Sporty i hobby nie dla mojego dziecka. Ma ważniejsze sprawy na głowie, życie poczeka

Karolina Stępniewska
27 listopada 2023, 11:20 • 1 minuta czytania
– Moja córka uprawiała akrobatykę. To była jej pasja. W tym roku musiała zrezygnować – opowiada mi Kasia. – Moje dziecko zrezygnowało z nauki w szkole muzycznej. Niestety, albo instrument, albo dobre liceum – dorzuca Iwona. Gdzie nie posłuchać rodziców, tam zewsząd słychać lamenty. Ale czy słusznie?
Z początkiem 7 klasy dla polskich uczniów kończy się życie prywatne, zostaje tylko szkoła fot. 123rf
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Niestety tak. Do końca szóstej klasy jakoś to leci, od siódmej zaczyna się ciężka praca, a prywatne zainteresowania dzieci zostają odłożone na półkę. Nierzadko na wieczne zapomnienie. I wcale nie chodzi o to, że współcześni rodzice są nadambitni, wywierają presję na dzieciakach, a groźbą i chłostą zaganiają dzieci do wyścigu szczurów. Tak oczywiście też – o zgrozo – bywa, ale prawdziwa przyczyna tej smutnej rzeczywistości jest inna. A na imię jej: polska szkoła po reformach.


"Hybrydowy" system polskiej oświaty

Podstawa programowa jest tak przeładowana, że nauczyciele nie mają szans zrealizować całego materiału na lekcjach. Młodzież wraca więc do domów i zasiada do kolejnych lekcji. Szkoła publiczna w tym momencie to system iście hybrydowy: nauka stacjonarna połączona z edukacją domową. I tak każdego dnia począwszy od początku siódmej klasy. Świątek, piątek i niedziela, siedem dni w tygodniu. Gdzie tu miejsce na hobby, pasje i rozwój? Tylko w poradnikach na listach księgarnianych bestsellerów.

Coraz częściej słyszę od rodziców, że nie ma mowy o tym, żeby dziecko ukończyło szkołę podstawową bez korepetycji lub pozalekcyjnych kursów. Gdzieś przecież musi przerobić ten obowiązkowy szkolny materiał, którego nie ma szans zrealizować podczas lekcji. Rodzice zaciskają więc pasa i płacą za korepetycje: z wrześniowego raportu "Polaków Portfel Własny: edukacja przyszłości" wynika, że za tę formę pomocy w nauce w roku szkolnym 2023/2024 płacić planuje aż 55 proc. Polaków. 

Niewidzialne dzieci

Rodzice wykładają pieniądze, a dzieci połykają łzy. Rezygnują z rzeczy, które sprawiały im radość: ze sportów, nauki gry na instrumentach, spotkań z przyjaciółmi. Przyjemności. Życia. My, dorośli, tyle mówimy o potrzebie zachowania równowagi między życiem zawodowym a prywatnym – ba! rządy nawet chcą nam to ułatwić, wprowadzając dyrektywy work-life balance – ale mało kto pamięta, że począwszy od 13 roku życia nastolatek nie ma najmniejszych szans na taką równowagę w swoim szkolno-prywatnym życiu.

Bo sprawdziany. Zadania domowe. Ćwiczenia. Karty pracy. Kartkówki. Wypracowania. Słówka do wykucia. Prezentacja do zrobienia. Egzamin do zdania. Rekrutacja do szkoły średniej do przejścia. Ciągłe sprawdzanie, dociskanie śruby i testy wytrzymałości psychicznej. A ta, o czym coraz głośniej się mówi, jest coraz niższa. Czy kogoś to jeszcze dziwi? Dzieci są po prostu niewidzialne. Są tylko statystyką, cyferkami w danych demograficznych i arkuszach kalkulacyjnych ministerstwa edukacji.

"Pytam dla siebie. Nie dla sąsiada!"

O tym, jak bardzo smutne jest życie uczniów siódmych i ósmych klas, dobitnie świadczy m.in. ta dyskusja na X (dawniej: Twitter). Tomasz Stanisławski, ojciec trzech córek, napisał:

"Pola jest w 8 klasie. Pan z matematyki codziennie (sic!) robi mini kartkówki.  Każdego dnia mają 2-3 sprawdziany z różnych przedmiotów. Na lekcjach praktycznie nie ma nauki. Tylko weryfikacja wiedzy. Pola wstaje o 5:30 i otwiera książki. Po szkole do 22:00 się uczy. Dodatkowy angielski, matematyka, wolontariat. Zawiesiła narciarstwo w klubie sportowym. Na maila do szkoły wychowawca odpisał 'dzieci muszą radzić sobie ze stresem'. Stres, przemęczenie, edukacja z filmików na YouTube, codzienne klasówki. Tak ma wyglądać edukacja w naszych szkołach? Pytam dla siebie. Nie dla sąsiada!".

Przestrzeń pod postem to istna ściana płaczu innych rodziców uczniów. Czytamy m.in.: "Tak właśnie jest. Mam córkę w 7 klasie i z zajęć dodatkowych został tylko angielski. 36 lekcji tygodniowo, 5-6 sprawdzianów lub kartkówek, obszerne prace domowe niemal z każdego przedmiotu. I do tego wymóg znajomości pojęć/zagadnień bardzo szczegółowych i specjalistycznych".

"Tak. Tak wygląda 8 klasa w polskiej szkole. My ciężko przeszliśmy zeszły rok. Przemęczone, zestresowane dziecko. Też nastawiała budzik na 4:30, bo kartkówka, klasówka czy inne. Nauczyciele ich cały czas straszyli egzaminami ósmoklasisty (ostatecznie nie były takie trudne). (...) Wspierajcie ją i uspakajajcie. Trzeba trochę strategii, ale system jest chory".

Masowa produkcja zniszczonych ludzi

Jako matka ósmoklasisty też mogę to potwierdzić. Syn nierzadko nastawia budzik na 4:00 rano, by się jeszcze czegoś "douczyć". System naprawdę jest chory. A ja obserwuję, jak z mojego syna codziennie uchodzi kolejna porcja radości i energii. Nie wydaje mi się, żeby cokolwiek zostało do końca roku.

Czy naprawdę tak ma wyglądać edukacja w naszych szkołach, że zapytam za panem Stanisławskim? Ja pytam nie tylko dla siebie. Pytam dla mojego dziecka. I dla innych dzieci. To musi się zmienić, jeśli nie chcemy wyprodukować pokolenia zniszczonych psychicznie młodych ludzi. Na razie produkcja trwa w najlepsze. Taśmowo.

Czytaj także: https://mamadu.pl/178663,polska-szkola-jest-chora-liczba-57-pokazuje-smutna-prawde-o-zyciu-uczniow