
"Choć sama zostałam wychowana w wierze katolickiej, to od dawna nie chodzę do kościoła. Kilka lat temu z mężem ulegliśmy presji rodziny i trochę dla świętego spokoju zdecydowaliśmy się na kościelny ślub. Gdy zaszłam w ciążę, byłam jednak pewna, że dziecka nie ochrzczę.
Ale jak to?
Hania przyszła na świat w ubiegłym roku i rodzina wyczekiwała wieści, kiedy w końcu zorganizujemy chrzciny. Było olbrzymie niezadowolenie, gdy usłyszeli, że w ogóle nie zmierzamy tego robić. Ustaliliśmy z mężem, że jeśli kiedyś zechce, to sama świadomie wstąpi do Kościoła, takiego lub może zupełnie innego. Dziś poziom mojej wiary jest tak niski, że i tak bym nie była w stanie jej wychować tak, jak zrobili to moi rodzice. Rodzina jednak naciskała, twierdząc, że to ważny zwyczaj. Ja czułam, że byłaby to olbrzymia hipokryzja.
Choć nie zamierzałam się uginać, z czasem zrozumiałam, że faktycznie czegoś nam wszystkim brakuje. Chrzest katolicki stał się w naszym społeczeństwie niejako rytuałem przejścia. Zaczęłam się zastanawiać, czy mogę go czymś zastąpić i tak odkryłam, że jest świecka alternatywa, tzw. humanistyczna ceremonia powitania dziecka.
Będzie inaczej
Rozwiązanie to podobno zyskuje na popularności, co chyba potwierdza fakt, że bez większego problemu znaleźliśmy osobę, która się specjalizuje w organizacji takich uroczystości. Po pierwszej rozmowie utwierdziliśmy się w tym, że to dobry pomysł.
Tu nie wiara, Kościół czy obmycie z grzechu są najważniejsze. W centrum jest dziecko, które chcemy uroczyście powitać w naszym gronie, ale istotny jest także każdy z zaproszonych z gości.
Było wyjątkowo
Nasza decyzja zaskoczyła rodzinę, która początkowo nie bardzo wiedziała, jak reagować, jak się zachowywać i co mówić. Był mistrz ceremonii, który poprowadził uroczystość. Nadało to jej bardziej oficjalny charakter, mimo to goście szybko poczuli, że nie są tylko niemymi świadkami chrztu, ale aktywnie uczestniczą w tym wyjątkowym wydarzeniu.
W zastępstwie rodziców chrzestnych wybraliśmy honorowych rodziców, ale rodzina to też dziadkowie, wujkowie, ciocie, kuzynostwo i tego dnia bardzo mocno to wybrzmiało. Było wiele ciepłych słów, wzruszeń, planów, marzeń i wspomnień. Miłym zaskoczeniem był fakt, że ceremonia powitania dziecka była także ciekawym przeżyciem również dla naszych praktykujących krewnych. Na początku zastanawiałam się, czy ta forma może zastąpić chrzest, ale myślę, że niepokój wzbudza wszystko to, czego nie znamy. Dziś odczuwam olbrzymia wdzięczność i spokój, że moje dziecko miało swoje święto i niczego nie straciło. Jeśli chcecie zrezygnować z chrztu, to gorąco polecam wam taką alternatywę".