
"Nigdy nie byłam wierząca, mąż też w którymś momencie stwierdził, że idee kościoła katolickiego nie są mu już bliskie. Gdy urodził się nasz syn, postanowiliśmy ani go nie chrzcić, ani nie zapisaliśmy go na religię.
Rodzina męża była trochę tym oburzona, ale nie nigdy nie doszło do jakieś większej kłótni z tego powodu. Może dlatego, że po prostu staramy się nie poruszać tego tematu podczas spotkań rodzinnych. Niestety ostatnie wydarzenia na pewno popsują panujące między nami stosunki” – pisze Małgorzata.
Nie zaprosiła nas, bo jesteśmy niewierzący
Jej mąż ma siostrę, która jest osobą bardzo wierzącą. Utrzymują ze sobą dość bliski kontakt, głównie ze względu na dzieci.
"Między naszym a ich synem jest tylko rok różnicy – nasz ma 7, a tamten 6 lat. Bardzo się lubią, chętnie się ze sobą bawią, dlatego spotykamy się głównie po to, by chłopcom sprawić radość.
Pół roku temu szwagierka urodziła drugie dziecko, za trzy tygodnie mają się odbyć chrzciny małej. I co się okazało? Nie zostaliśmy na nie zaproszeni. Byłam tak zła, że nawet jej nie zapytałam o powód, ale mojemu mężowi powiedziała, że przecież jesteśmy niewierzący, więc chrzciny to nie jest uroczystość dla nas” – pisze Małgorzata.
Przyznaje, że najpierw zrobiło jej się głupio i przykro, potem cała ta sytuacja bardzo ją zdenerwowała.
Zostaliśmy wykluczeni ze względu na wiarę
"Dla mnie chrzciny to przede wszystkim impreza rodzinna, a my zostaliśmy z niej wykluczeni, bo jesteśmy niewierzący. Oczywiście dla nich chrzciny mają wymiar religijny, ale dla nas to też ważna uroczystość, bo dotyczy najmłodszego członka naszej rodziny.
Nie musimy aktywnie uczestniczyć we mszy, ale brak zaproszenia z ich strony uważam za prostactwo i arogancję. Moim zdaniem jest to takie zademonstrowanie swojej wyższości i dążenie do podziału – my wierzący trzymamy się razem, a wy niewierzący jesteście wyłączeni z życia rodzinnego” – pisze Małgorzata.
Dodaje, że na chrzciny ich pierworodnego byli zaproszeni, choć już wtedy deklarowali się jako osoby niereligijne.
"Ale może te kilka lat temu ktoś jeszcze liczył na nasze nawrócenie, a teraz jesteśmy traktowani jak osoby niemile widziane, zwłaszcza na tego typu uroczystościach. Pomimo wszystko jesteśmy bliską rodziną i takie wykluczanie doprowadzi do spięć i nieprzyjemnej atmosfery.
Naprawdę nie wiem, dlaczego tak postąpili, skoro do tej pory się w miarę się dogadywaliśmy, a nasze dzieci się lubiły. Za chwilę okaże się, że nie będziemy razem spędzać świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, bo też okażemy się 'niegodni', by zasiąść przy jednym stole” – dodaje Małgorzata.
Zwyczajowo przyjęło się, że na chrzciny dziecka, oprócz rodziców i chrzestnych dziecka, zapraszani są też dziadkowie dziecka i właśnie rodzeństwo rodziców. Dopiero w dalszej kolejności zapraszana jest pozostała część rodziny, jeśli planujemy większą imprezę, na kilkanaście czy kilkadziesiąt osób.
Prawda jest jednak taka, że to tylko i wyłącznie wybór rodziców, kogo chcą zaprosić na chrzciny swojego dziecka. Kościół jak najbardziej dopuszcza mozliwość uczestniczenia w chrzcie dziecka osób niewierzących, nie mogą one tylko być rodzicami chrzestnymi.