logo
"Dyskryminacja ze względu na chronotyp zaczyna się w szkole". 123rf.com
Reklama.

Dyktatura skowronków

Mikołaj Marcela, wykładowca, autor książek o kondycji edukacji w Polsce pisze, w ostatnim poście o "dyktaturze skowronków". Trudno w oparciu doświadczenie nie zgodzić się z większością jego uwag.

Marcela zwraca uwagę, że: "Uczniowie, którzy nie spóźniają się na lekcje i są aktywni z samego rana, automatycznie otrzymują etykietę 'pilnych'".

Pisze o godzinach decydujących egzaminów, wreszcie o systemie godzinowym pracy w życiu dorosłych. Ten cykl nie sprzyja tym, którzy funkcjonują inaczej, których chronotyp sprzyja późnemu kładzeniu się spać i rozbudzaniu się w godzinach późniejszych niż wczesne poranki.

Pod postem pojawiła się już ponad setka komentarzy, ludzie dzielą się swoimi doświadczeniami i piszą o dyskryminacji, jakiej doświadczali, tylko dlatego, że nie byli w stanie dostosować się do rytmu dobowego pozostałych uczniów.

O tym, co właśnie boli najbardziej, Marcela pisze wprost: "W przypadku uczniów w szkole kara jest jednak podwójna: nie dość, że takie osoby nie mogą się wyspać, to jeszcze osłabia się ich poczucie własnej wartości z powodu braku synchronizacji ich chronotypu ze szkolnym harmonogramem. I bardzo możliwe, że gdyby lekcje odbywały się w innych godzinach, ci sami uczniowie, których postrzega się jako słabych, okazaliby się prymusami".

W komentarzach autor posta wyraża nadzieję, że uczniowie, którzy poznali edukację domową, wprowadzą nowe standardy w pracy przyszłości i kolejne pokolenia będą mogły czerpać z tego braku opresji godzinowej.

Cóż, czas pokaże.

Czytaj także: