kartka na klatce schodowej
Niewinna kartka wywołała spore zamieszenie. fot. ARKADIUSZ ZIOLEK/East News, mat. własne
REKLAMA

"Zanim zostaliśmy rodzicami, wynajmowaliśmy małą kawalerkę w starej kamienicy. Tam mieszkało młode małżeństwo z dwójką maleńkich dzieci, które dość często płakały. Nie była to jakaś długotrwała czy niepokojąca rozpacz. Dzieci tak mają, jednak często nie pozwalało mi to spać. Niewyspana i poirytowana bardzo zniechęciłam się do tych ludzi, choć wiem, że nie zrobili nic złego. Nigdy nie zwróciłam im uwagi, ale wiem, że inni sąsiedzi się awanturowali. Kilka miesięcy później sama znalazłam się w skórze rodzica, który nie może ukoić płaczu własnego dziecka.

Było mi głupio

Pod koniec ciąży postanowiliśmy zmienić mieszkanie na większe. Jest to nowo wybudowane osiedle, więc większość ludzi dopiero niedawno się tu sprowadziła. Są to raczej młode osoby, ale nie było ich jednak jeszcze jak poznać. Pierwszy tydzień po porodzie był sielanką, a potem zaczęły się przygody: płacz, kolki, nerwy i niewyspanie.

Pamiętając moje odczucia z poprzedniego mieszkania, zaczęłam się stresować, że ludzie nas znienawidzą, jeszcze zanim się zapoznamy. Wiem, że nie powinnam sobie zaprzątać tym teraz głowy, ale bardzo mnie to męczyło.

Postanowiłam więc zawiesić kartkę przy wejściu do bloku. Przeprosiłam za niedogodności i wyjaśniłam, że nowy lokator oswaja się z rzeczywistością i prosi o trochę wyrozumiałości i cierpliwości.

Nie tego się spodziewałam

Nie wiem, czego się spodziewałam. Chyba że sąsiedzi przyjmą to do wiadomości i tyle. Po kilku dniach, gdy wychodziłam z wózkiem na spacer, zauważyłam, że pojawiły się na kartce jakieś dopiski. Zanim je przeczytałam, serce z nerwów zaczęło mi mocniej walić. Obawiałam się najgorszego, ale reakcja sąsiadów mocno mnie zaskoczyła.

Cały niepokój, który męczył mnie od kilku dni, momentalnie minął. Czułam, jak uśmiecham się sama do siebie, czytając kolejne życzliwe zdania: 'Powodzenia! Będzie dobrze', 'Dacie radę i do zobaczenia na spacerze', 'Płacz to pikuś, pogadamy za kilkanaście lat, jak będzie urządzać głośne imprezy', 'Na szczęście (chyba ;)) kiedyś to mija', 'Spokojnie tu same maluchy i wszyscy jedziemy na jednym wózku', 'Musimy założyć lokatorską grupę wsparcia, sprawdzi się w te płaczliwe noce'. 

Zrobiło mi się na maksa miło i nawet pomyślałam, że trafiliśmy na jakąś bardzo serdeczną społeczność, z którą chętnie się zapoznam. To pokazuje, jak czasem niewiele trzeba, by okazać życzliwość, która może komuś pomóc i to bardzo".

Czytaj także: