15 października kobiety poszły do urn. Wściekłe, pełne lęku. Przez zaostrzone prawo aborcyjne Polska stała się krajem niebezpiecznym dla kobiet pragnących ciąży. Zmieniły rząd, mają dość bycia ofiarami "światopoglądów" dziadów w białych fartuchach.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Niezwykła, inspirująca polska reporterka Katarzyna Surmiak-Domańska opublikowała słowa, pod którymi podpisałabym się cała, gdybym mogła.
Porusza kwestię poważną, ważną, być może niemal najważniejszą. W czasach, w których kobiety umierają na oddziałach położniczych, twórczyni pisze o lekarzach:
"Kiedy słyszę, że zmuszanie człowieka do rodzenia lub do usuwania niechcianej ciąży wieszakiem ktoś nazywa… światopoglądem, to niemal mija mi postwyborcza radość.
I mam nadzieję, że zorganizujemy gromką akcję domagania się, żeby informacja o stosowaniu przez lekarza tzw. klauzuli sumienia była obowiązkowo uwidaczniana przy jego nazwisku w przychodniach i klinikach i każdorazowo podawana pacjentce do wiadomości przy zapisywaniu na wizytę.
(…) Tacy lekarze powinni chodzić po szpitalach ze specjalnym oznakowaniem na fartuchach (EDIT: np. w postaci przypinki 'Stosuję klauzulę sumienia') Skoro ich 'światopogląd' może nas kosztować zdrowie i życie, a w najlepszym razie zmarnowany czas, pieniądze niech mają odwagę go otwarcie manifestować".
Marta, ostatnia ofiara
Portrety kobiet, które straciły życie, śnią mi się wciąż czasami. W ostatnim czasie uderzył mnie reportaż "Time" i zdjęcie, na którym siedzi zrozpaczony Krzysztof Sowiński z Dąbrowy Górniczej. Siedzi na kanapie, na której jego żona Marta odpoczywała na kilka dni przed śmiercią.
To te obrazy zostaną dla mnie głównym piętnem rządów PiS przez ostatnie osiem lat. To przez oczy tych kobiet i łzy tych mężczyzn głównie zagłosowałam w ostatnich wyborach. Z myślą o tych wszystkich kobietach, które znam, którą sama byłam kilka lat temu.
Z myślą o czasie, w którym leżałam w sali o pomarańczowych ścianach i byłam obezwładniona bólem porodowym. I straciłam wszelką decyzyjność, a ból odbierał mi niemal świadomość. To jest czas, w którym całą nadzieję i zaufanie składamy w ręce personelu szpitala.
A jego głównym obowiązkiem i misją jest ratowanie życia naszego i naszych dzieci. Ich "światopogląd" w takich momentach jest nic niewart. Jest nieistotnym zamglonym faktem.