Moja córka stanowi o sobie w bezpiecznej przestrzeni i bezpiecznych granicach.
Moja córka stanowi o sobie w bezpiecznej przestrzeni i bezpiecznych granicach. Fot. Archiwum prywatne.
REKLAMA

"Chłopczyca" jest dla mnie ok

Gdy urodziłam córkę, nigdy nie zakładałam, że będzie wyglądać "jakoś". Nie myślałam o niej w kategoriach wyglądu, wstążek we włosach, sukienek i warkoczy. Nie przeszkadzało mi nigdy, że rosła mi "chłopczyca". Krótkie włoski, które za nic nie chciały rosnąć, kopanie piłki, odrzucanie lalek. Kocham tę część jej.

Zdaje się jednak, że ten etap na ten moment się zakończył, a moja córka od kilku miesięcy coraz śmielej manifestuje swoją definicję piękna. Mówi o modzie, chociaż naprawdę nie wiem, skąd akurat podchwyciła istnienie takiego zjawiska. Prosi o fryzury na coraz odważniej rosnących włosach, o sukienki. Zachwyca się brokatem, różem i jednorożcami. Żyje w swojej bajce.

I to nie jest moja bajka.

A jednak zamówiłam kolejną sukienkę, słucham córki, patrzę na nią i nie neguję jej wyborów. Niech posypie policzki brokatem, życie nie będzie dla niej takie łatwe zawsze. Niech się świeci, niech się cieszy. A przede wszystkim: niech stanowi o swoich granicach i o swojej niezależności.

Nie, nie, kiedy będzie dorosła. Nie, nie dopiero wtedy. Teraz kształtuje się jej cały system myślenia o sobie w kategoriach odrębnej jednostki. Teraz, kiedy z tygodnia na tydzień więcej rozumie i widzi, powinna przejść przez te wszystkie drogi.

Na jednych będzie się czuła lepiej, inne nie będą dla niej. Ważne, bym pozwoliła próbować, wprowadzać zmiany, testować życie na własnej skórze.

Teraz jednorożce, za rok może jej oczy skierują się na coś zupełnie innego. Złapie inną zajawkę, będzie jeździć na deskorolce w różowych trampkach. Kupię jej tę deskorolkę i będę wspierać w każdym kroku.

Nie, nie chodzi o ślepe podążanie za dzieckiem. To zupełnie nie tak. Ona potrzebuje granic, wyznaczonych przez dojrzałych rodziców. Tylko że granice w relacjach mają to do siebie, że działają w dwie strony. Ona potrzebuje granic, jako dziecko, ale to nie znaczy, że sama nie uczy się ich stawiać.

I do tego również powinna dostać przestrzeń w rodzinnym domu. Teraz. Nie wtedy, kiedy będzie dorosła. Wtedy będzie już za późno, a zanim ona stanie na własnych nogach, ktoś może jej brak asertywności wykorzystać. Dotkliwie.

Tylko sukienka? To nigdy nie jest tylko sukienka. Nawet jeśli według was rajstopy połączone z sukienką waszych córek będą wyglądały głupio, odpuście. Sama zrobi sobie kitkę i włoski będą wyglądać jak po spotkaniu z wichurą? Odpuście. I zobaczcie, co się stanie.

Moja Marysia, kiedy już sama zaprojektuje swój wygląd i podejmie szereg małych decyzji, staje przed lustrem z bezcenną dla mnie minką. Jest na jej pulchnej buźce powaga, zadowolenie i błysk w oczach.

Moim zadaniem, jako matki, jest robić wszystko, by tego błysku nie zgasić.

Czytaj także: