Od początku września 2023 do szkół podstawowych trafiają rządowe laptopy przeznaczone dla uczniów 4. klasy. To efekt programu "Laptop dla ucznia", który zakłada przekazanie wszystkim 4-klasistom sprzętu do nauki i poszerzania cyfrowych kompetencji. Rodzice znaleźli jednak dzięki nim sposób na łatwy i szybki zarobek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od tego roku szkolnego w podstawówkach ruszył program rządowy "Laptop dla ucznia". Polega on na tym, że władza przekazuje wszystkim uczniom klas 4. szkół podstawowych sprzęt, by dzieci mogły poszerzać kompetencje cyfrowe i korzystać z nich w czasie nauki. Dotychczas przekazanych zostało 394 346 laptopów dla czwartoklasistów.
Wiceminister cyfryzacji Paweł Lewandowski w czasie konferencji prasowej dotyczącej rządowego programu w szkołach powiedział: – Program ten ma wymiar edukacyjny i społeczny. Służy wyrównywaniu szans i zamyka erę szkoły dwóch prędkości, zakłada bowiem, że każdy uczeń 4. klasy szkoły podstawowej w Polsce otrzyma na własność bezpłatny laptop. Dzieci mogą korzystać z tego sprzętu w szkole i w domu, rozwijać swoje pasje, zainteresowania i w efekcie nabywać kompetencje cyfrowe w praktyce.
W praktyce wygląda to tak, że od początku września do placówek edukacyjnych docierają komputery z rządowego programu, które odebrać z placówki rodzice wraz z dzieckiem. Komputery mogą być dane na własność (na podstawie umowy ze szkołą, w której zakłada się, że sprzęt przez 5 lat nie zostanie sprzedany lub rozporządzony do innych rzeczy niż nauka dziecka), użyczone (wypożyczenie sprzętu przez szkołę), ale można też ich w ogóle nie brać, jeśli nie czuje się potrzeby.
Rodzice sprzedają sprzęt
Laptopy mają na obudowie emblemat "Rzeczpospolita Polska", którego nie da się usunąć. Nie oznacza to jednak, że rodzice uczniów już nie zaczęli kombinować. Starają się sprzedawać komputery, które ich dzieci dostają w szkołach na własność. Nie wierzycie? Zobaczcie pierwszy z brzegu post na platformie X (dawniej Twitter), gdzie Artysta komentujący rzeczywistość, Goorsky, dodał screen z pewnego facebookowego forum dla rodziców z komentarzem: "Laptopy miały być do nauki":
A na screenie z forum dla rodziców jest wypowiedź: "Po dwóch dniach rozmyślania i szukania sposobu, udało się. Oznaczenia na laptopie nie usuniemy pilnikiem, kwasem, nawet benzyną ekstrakcyjną. Trzeba kupić używana odbudowę tego modelu bez oznaczenia i wymienić. Cena używanej obudowy z dostawą 30 zł. Laptopa wystawię za 3000, mogę zejść max do 2500". Po edytowaniu wpisu po kilku godzinach dodano adnotację: "Sprzedane, łatwo przyszło, łatwo poszło".
Takie podejście rodziców absolutnie poraża. To pokazuje dzieciom, jak kombinować, jak szukać sposobu na zarobienie pieniędzy bez wysiłku i oszukiwać władzę. Jeśli rodzic bierze laptopa ze szkoły, to jego przeznaczenie jest do nauki i ma służyć dziecku. Podobne "przekręty" miały miejsce w przypadku bonu turystycznego, który rodzice starali się sprzedawać na różnych grupach rodzicielskich albo wykorzystać na zakup innych rzeczy (np. zabawek) niż wspieranie krajowej turystyki.
Kombinują, jak mogą
Do szkół – zależnie od regionu – trafiają różne modele laptopów od różnych producentów, dlatego nie wszędzie uda się sprzedać rodzicom sprzęt, który dziecko dostało z rządowego programu. Na to także znaleziono sposób: komisy sprzętu komputerowego z Lublina donoszą, że laptopy rządowe często trafiają do nich, by być sprzedane na części – wtedy obudowa z emblematem jest bezużyteczna, a i tak da się na sprzęcie zarobić.
– Nie ma też problemu z grawerunkiem. Wystarczy rozgrzać odpowiedniej wielkości metalową płytkę i przyłożyć ją w miejscu godła. I sprawa załatwiona – powiedział w rozmowie z jawnylublin.pl właściciel jednego ze serwisów komputerowych w Lublinie. Komisy jednak odmawiają kupna rządowego sprzętu, dlatego rodzice zaczęli kombinować z obudowami i sprzedażą na części. I na razie z powodzeniem to kontynuują.
Pociągnięcie do odpowiedzialności prawnej
Laptopy, które trafiają do szkół, a potem do uczniów będą jednak kontrolowane i o tym często rodzice nie mają pojęcia. Ministerstwo Cyfryzacji przyznaje wprost, że sprzęt będzie zabezpieczony – aby m.in. uniknąć właśnie sprzedawania komputera lub używania go do innych celów niż nauka dziecka. Sposób jest jednak wątpliwy, bo chodzi o zawarte w umowie zapisy.
Jak informuje money.pl, dyrektor szkoły – niezależnie czy sprzęt zostanie wzięty, czy wypożyczony, może zażądać przyniesienia go do szkoły w celu sprawdzenia, czy uczeń nadal z niego korzysta. Resort Cyfryzacji zaprzecza, jakoby laptopy miały aplikacje monitorujące lub blokady oprogramowania.
Portal fakt.pl zapytał o kary za sprzedaż bezpośrednio w Ministerstwie Cyfryzacji i uzyskał taką odpowiedź: "Osoba, która nabędzie laptopa, może być pociągnięta do odpowiedzialności karnej, a osoba, która sprzeda laptopa, będzie odpowiadała cywilnie za złamanie umowy".