Wychowawczyni nie chce jechać na wycieczkę. Powód oburzył rodziców
Redakcja MamaDu
28 września 2023, 13:26·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 września 2023, 13:26
Wielu z nas ma miłe wspomnienia z klasowych wycieczek i z zielonych szkół. Trudno się więc dziwić, że rodzice chcą tego samego dla swoich dzieci. Warto może jednak najpierw wczuć się w sytuację nauczyciela. Z takiej perspektywy klasowy wyjazd wcale nie musi wyglądać tak kolorowo. List od naszej czytelniczki daje do myślenia.
Reklama.
Reklama.
"Przez kilkanaście lat mojej edukacji na zielonej szkole byłam zaledwie raz. Żadna z wychowawczyń nie garnęła się do takich wyjazdów. Niewątpliwie jest to frajda dla dzieci, ale i spory obowiązek dla opiekunów. Przekonałam się o tym, gdy jako dorosła osoba zaczęłam pracować jako wychowawca kolonijny. Trzeba być uważnym non stop, to olbrzymia odpowiedzialność. Jednak rozmowa z panią na ostatnim zebraniu uświadomiła mi jeszcze jedną istotną rzecz.
Za mało atrakcji?
Ostatnio u syna odbyło się zebranie rodziców. W tym roku rozpoczął 5 klasę. Podobnie jak w ubiegłym roku, wychowawczyni rzuciła kilka pomysłów na wycieczki. W ubiegłym roku pojechali na 4 całodniowe wycieczki, zaliczyli też kilka pomniejszych wypadów do kina, teatru i muzeum. Pani jest bardzo zaangażowana i stara się, by raz w miesiącu dzieciaki miały okazję zobaczyć coś fajnego, pobawić się i zintegrować.
Gdy skończyła przedstawiać swoje propozycje, jeden z ojców zabrał głos, sugerując, że to już najwyższy czas na zieloną szkołę. Część rodziców podłapała temat z olbrzymim z zachwytem. Pani, choć nieco zmieszana, postanowiła nie owijać w bawełnę. Powiedziała wprost, że nie opłaca jej się nocowanie poza domem. Wyjaśniła, że po pracy ma dodatkowe płatne zlecenia, z których musiałaby zrezygnować. Jak wielu z nas ma kredyt do spłacenia i taki wyjazd jej się po prostu nie kalkuluje. Tygodniowa nieobecność w domu oznacza, że musi zorganizować również opiekę dla swoich dzieci.
Ja nie miałabym problemu, gdyby powiedziała tylko: nie, bez większego tłumaczenia. Myślę jednak, że wychowawczyni chciała być szczera i nie zostawiać niedomówień. A może oczekiwała nieco zrozumienia?
To nie obowiązek nauczyciela
Rodzicom jednak nie spodobało się, to co usłyszeli. Nie rozumiem, skąd to ciśnienie, chyba tylko po to, by pozbyć się dziecka z domu na trochę? Część rodziców uważa, że to obowiązek nauczyciela i chcą iść na skargę do dyrekcji. Absolutnie nie patrzą na to, że wychowawczyni ma swoje życie i swoje zmartwienia. Ja np. po latach dowiedziałam się, że moja pani nigdy nie chciała z nami jechać na dłuższą wycieczkę, bo nie chciała zostawiać dzieci samych z mężem alkoholikiem.
Taki wyjazd to przecież dla opiekunów nie frajda, a olbrzymia odpowiedzialność. Wystarczy sobie przypomnieć, jakie numery samemu wywijało się na tych zielonych szkołach.
Rozumiem także to, że ktoś ma swoje życie i plany. Gdy nie miałam dzieci, jeździłam jako wychowawca kolonijny, ale dziś absolutnie nie zostawiłabym swojej trójki po to, by opiekować się cudzymi dziećmi.
Doceńcie tych, którzy mają ochotę to robić i dajcie spokój tym, którzy mają inne priorytety! To absolutnie nie oznacza, że się nie angażują lub mniej lubią nasze dzieci".