"Nowa dyrektorka łamie prawo. To państwowa szkoła, dlaczego mam płacić?!"
Redakcja MamaDu
19 września 2023, 13:29·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 września 2023, 13:29
Zgodnie z prawem oświatowym dyrekcja szkoły może wprowadzić jednolity strój dla uczniów, czyli mundurki, po uzyskaniu zgody rady pedagogicznej, rady rodziców i samorządu uczniowskiego. Tyle w teorii. W praktyce w szkołach dochodzi do nadużyć. O takiej sytuacji napisała do nas Anna, mama 7-klasistki.
Reklama.
Reklama.
"Jestem cała w emocjach i aż się we mnie gotuje po wczorajszym zebraniu u córki w szkole. Zosia poszła teraz do siódmej klasy. W tym roku zmieniła nam się dyrekcja – dyrektor poszedł na emeryturę, a jego stanowisko objęła pani wicedyrektor. Z nią to zawsze były problemy, bo co jakiś czas wymyślała sobie jakieś zasady, ale dyrektor, bardzo rozsądny pedagog, hamował jej zapędy. Teraz nie ma kto jej hamować.
Kilka lat temu wymyśliła sobie, że wprowadzą do szkoły mundurki, ale dyrektor musiał najpierw uzyskać zgody rady rodziców, samorządu uczniowskiego itd., tej zgody nie było, więc temat umarł, na szczęście. No ale teraz już nie ma kto hamować pani dyrektor i bezprawnie uznała, że mundurki wprowadzi, bo skoro jest dyrektorką, to ona decyduje. O tym, że od listopada będą mundurki, dowiedzieliśmy się właśnie na pierwszym zebraniu.
Dyrektorka działa niezgodnie z prawem
Wychowawczyni córki powiedziała, że nie może nic zrobić, chociaż z radą pedagogiczną nikt o tym nie rozmawiał. Rozdała nam jakieś formularze, na których mamy wpisać wymiary dzieci, była też kwota składki. To już mnie totalnie rozwaliło na łopatki. Otóż mundurki dziewczynek będą kosztować 210 zł, bo składają się na nie bluzka, spódniczka, rajstopy i kardigan. Mundurki chłopców to tylko 95 zł, czyli koszula z logo szkoły i krawat. Dodatkowo od przyszłego semestru wejdą też ujednolicone stroje na WF, więc już mamy się szykować na kolejną składkę.
Rodzice się nieźle wkurzyli, zwłaszcza rodzice dziewczyn, ja zresztą też. Większość z nas stwierdziła, że płacić nie będzie, to nie jest żadna elitarna prywatna szkoła, tylko zwykła podstawówka. Może i jedna z tych lepszych w mieście, poziom jest dobry, ale do tej pory stawiało się przede wszystkim na rozwój talentów u dzieci i ich zainteresowań, a nie na wprowadzanie jakichś głupich ograniczeń. Jedna z matek z klasy jest radczynią prawną i powiedziała, że przecież dyrekcja nie może wprowadzać takich zasad bez odpowiednich procedur, ale nowa dyrektorka rzeczywiście ma to gdzieś.
Nie pozwólcie na takie traktowanie
Jestem naprawdę wściekła. Gdyby nie to, że to już siódma klasa i egzamin ósmoklasisty za pasem, rozważałabym nawet zmianę szkoły. Ta mama-radczyni powiedziała, że mamy nic nie wpłacać i nic nie podpisywać, bo to niezgodne z prawem oświatowym, ale pewnie i tak jacyś rodzice się wyłamią, zawsze tak jest. Albo w końcu i tak wszyscy zapłacą i się dostosują z obawy, że dyrektorka będzie robić problemy.
Nie wiem, jak to wszystko się skończy, ale chciałam tylko zaapelować, że jeśli w szkołach waszych dzieci dzieje się coś podobnego, nie musicie się na to godzić! Szkoły sobie robią, co chcą, nawet jeśli to nielegalne. Dam znać, jak uda nam się rozwiązać kwestię z panią dyrektor, na razie jest zaplanowane z nią spotkanie w przyszłym tygodniu. Ma porozmawiać z radą rodziców. Mam nadzieję, że ktoś wybije jej ten idiotyczny pomysł z głowy".
Napisz do nas! Jeśli chcesz odpowiedzieć na list lub przesłać nam własną historię, pisz na adres: mamadu@natemat.pl.